niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 48.

Rozdział zawiera sceny erotycznessxrdcfgyhujhnbgvfde przeznaczone dla nikogo osób pełnoletnich.
JESZCZE RAZ NAJMOCNIEJ PRZEPRASZAM ZA ZWŁOKĘ.

  




Wczepiłam się w ramiona Harry’ego, mocno oplatając jego talię nogami, kiedy bez najmniejszego trudu niósł mnie po schodach do swojego mieszkania. Jego włosy zaplątane były wokół moich palców, a usta nie oderwały się nawet  na moment od linii jego szczęki, gdy pospiesznie siłował się z kluczami w zamku. Zatrzasnął drzwi swoją stopą i momentalnie przyparł mnie do drewna, sięgając z boku mojej głowy i zaciągając łańcuszek. Wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi i dłońmi powiodłam pod materiałem jego koszuli, żeby poczuć gorącą skórę. Byłam bezpieczna, słysząc jego głęboki oddech, który w niewytłumaczalny sposób koił wszystkie moje zmysły. Uczucie komfortu szybko przeszło w pożądanie, a miękkie pocałunki przemieniły się w pełne pasji, miłosne ugryzienia, kiedy zachłannie wpijałam się w skórę przy podstawie jego szyi. Westchnęłam głośno, kiedy pod wpływem mocnych doznań ścisnął moje pośladki.
- Tak bardzo cię pragnę.
- Opuść mnie na ziemię.- zaśmiałam się ledwo łapiąc oddech.
Moje stopy po chwili dotknęły posadzki. Zrobiłam krok do tyłu, kiedy Harry ruszył w moją stronę. W korytarzu panował półmrok, ale nie miałam najmniejszego problemu, żeby wyczuć uśmieszek na jego twarzy. Nasze ciała dzieliło już jedynie kilka centymetrów  Żar budujący w jego oczach nie opuszczał mojej twarzy, gdy uwodzicielsko i powoli zdejmował z siebie marynarkę. Chwilę później ciemny materiał wylądował na podłodze.
- Chcę z tobą trochę poświntuszyć.
Czoło Harry’ego dotykało mojego, kiedy podwinął lekko materiał sukienki i wsunął dłoń między moje uda. Jego usta oplotły wyraźne dołeczki, gdy zablokowałam jego rękę ściskając razem moje nogi.
- Cierpliwości.
Chwyciłam materiał jego koszuli i zacisnęłam w swoich pięściach, obracając chłopaka i z całej siły jaką udało mi się wyiskać, przycisnęłam go do ściany. Pełne usta lekko rozchyliły się w przyjemności, kiedy zmrużył oczy. Odrobinę się od niego odsunęłam, pospiesznie odpinając kolejne guziki na białym materiale. Jego gwałtowny ruch wprawił mnie w osłupienie, gdy chwycił koszulę po obu stronach i po prostu ją rozdarł. W pomieszczeniu rozniósł się dźwięk guzików uderzających o posadzkę. Nigdy nie doświadczyłam czegoś równie podniecającego. Moja dłoń natychmiast powędrowała na nowo odkryty brzuch i tors. Wyglądał prawie jak bóstwo, opalony, umięśniony… i mój.
- Podoba mi się, jak jesteś niegrzeczna.- przyznał.
Ostatnie słowa ledwo opuściły jego usta,kiedy wbiłam swoje paznokcie w skórę jego torsu i powoli przejechałam nimi w dół, upewniając się, że zostawię po sobie ślad.
Przeklął, zaciskając zęby.
- Wezmę cię w moim łóżku.
Serce mocniej zabiło mi na jego słowa. Przycisnęłam usta do miejsca, skąd wydostawało się gorące powietrze. Niechętnie oderwałam się od jego uwodzicielskich warg, po czym odwróciłam się i ruszyłam wzdłuż korytarza. Zanim dotarłam do drzwi jego sypialni zdjęłam swoje buty. Chwyciłam palcami framugę i odwróciłam głowę, kiedy usłyszałam za sobą jego kroki. Harry obserwował każdy mój najmniejszy ruch. Gorący wzrok palił moją skórę, wiedziałam że pragnie zobaczyć jej więcej. Staliśmy dokładnie na przeciwko siebie, między nami był lekki dystans. Harry chwycił poły koszuli i zsunął ją ze swoich szerokich ramion. Przywykłam do tego, że jego ciało było bliskie perfekcji, przynajmniej w moich oczach. Mimo tych kilku blizn, pamiątek po licznych bójkach, one dodawały jakiegoś charakteru temu niepokojącemu pięknu. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek uświadomi mnie na temat historii wszystkich tych trwałych pozostałości.
Moja ręka powędrowała w górę, zadziornie prostując dłoń i przywołując go w moją stronę wskazującym palcem.
- Chodź tutaj.
Uśmiech zarysował się wyraźniej po prawej stronie jego twarzy, kiedy zsunął buty ze stóp i ruszył w moim kierunku. Chwilę później już staliśmy w zaciszu jego sypialni. Kiedy tylko zapaliłam małą lampkę od razu wróciłam na niego wzrokiem. Stał boso w samych czarnych jeansach. Oczy chłopaka błysnęły niezadowoleniem, gdy uniosłam rękę, żeby powstrzymać go od zbytniego zbliżenia się do mnie. Cierpliwie stosował się do moich poleceń. Pochyliłam się lekko do przodu, palcami odnalazłam boki mojej bielizny i zsunęłam ją w dół. Kiedy majtki znalazły się wokół moich kostek, wyszłam z nich i ponownie stanęłam wyprostowana przed chłopakiem. Sposób w jaki na mnie patrzył… To pożądanie, momentalnie się zaczerwieniłam. Praktycznie rozbierał mnie wzrokiem.
Usłyszałam surowe mruknięcie Harry’ego, kiedy zrobiłam krok do tyłu w odpowiedzi na to, jak on przesunął się do przodu. Ta gra wydawała mu się podobać, zwłaszcza że nagrodą był całkowity zanik dystansu między nami. Wspomagając się rękami wspięłam się na łóżko. Starałam się to zrobić z gracją. Chwilę potem dołączył do mnie Harry.
- Gdzie się wybierasz, Skarbie?
Głęboki ton jego głosu pokrył całe moje ciało gęsią skórką. Serce waliło mi jak oszalałe. Kazał mi się położyć, podczas gdy sam opuszkami palców znaczył wzory na skórze moich ud. Rozchylił je i niespiesznie mierzył wzrokiem rozgrzane miejsce między moimi nogami. Policzki paliły mnie od gorąca, kiedy zaczepiłam palce na jego karku starając się pociągnąć w dół jego głowę.
- Chcę spróbować czegoś innego.
Momentalnie usiadłam na łóżku starając się zakryć nagą część ciała sukienką. Harry zachichotał. Chyba zauważył moją niepewność.
- Nic diametralnie innego. - zapewnił - Po prostu nową pozycję.

***


- Harry, nie wydaje mi się, żebym…
- Daj spokój, Skarbie. - przerwał mi szybko i uśmiechnął się pod nosem.
Jego wysoka sylwetka rozciągnęła się na pościeli, głowa znalazła się w jednym z rogów obszernego łóżka.  Nadal nie ruszyłam się z miejsca, na co on wysunął język ze swoich pełnych, różowych ust, lekko poruszał nim w przód i w tył, po czym zakreślił kilka małych kółek w powietrzu. Mięśnie w moim brzuchu zacisnęły się niekontrolowanie. Doskonale wiedziałam co robił.
Obserwowałam jak jego usta układają się dzióbek i posyłają małe cmoknięcie w moją stronę, chwilę potem kuszącą zwilżył je językiem.
- Moje wargi bardzo chciałyby bliżej zapoznać się z twoimi. - zaśmiał się cicho.
Całowanie było w porządku. Pochyliłam się w stronę Harry'ego. Nasze pragnienie było tak silne, że z trudem hamowaliśmy swoje zachłanne dłonie. Odsunęłam się na moment, żeby złapać oddech, otaczały nas ciemne fale moich włosów. 
- Podoba mi się. - zamruczał zadowolony - Ale miałem na myśli inne wargi. 
Poczułam nagły przypływ gorąca rozlewającego się po całym moim ciele. Harry delikatnie podwinął materiał sukienki na moim udzie. Wiedziałam o co prosił. Chwilę później pociągnął mnie do siebie, tak że usiadłam na jego klatce, tuż nad żebrami. Jego silne dłonie chwyciły moje uda. Starał się je lekko unieść i przysunąć mnie bliżej, ale oparłam się o jego ramiona. 
- Wszystko będzie dobrze. - powiedział cicho.
Jego uśmiech był cudowny, zielone oczy błyszczały w moim kierunku. Chwilę później uniósł sukienkę i sprawnym ruchem przesunął ją pod bok mojej talii. Mimo tego, że znajdowałam się w dominującej pozycji, dobrze wiedziałam, ze to Harry ma nade mną całkowitą kontrolę. Nie bardzo wiedziałam co robię, do momentu aż usłyszałam zadziorne jęknięcie. Spojrzałam na chłopaka leżącego pode mną. Jego loki były mocno zaplecione w mojej dłoni, kiedy starałam się utrzymać jego głowę na łóżku, a Harry próbował przysunąć moje uda bliżej swoich pełnych ust.
- Czekaj, czekaj. - rzuciłam lekko spanikowana.
- Przecież już to robiliśmy. - powiedział uspokajająco.
- Ale nie tak, Harry. - podniosłam głos zszokowana tym jak beztrosko do wszystkiego podchodził.
Moje zaciśnięte palce lekko zelżały w jego włosach.
- Jak to "nie tak"? Przecież też mam głowę między twoimi nogami.
Szybko zdał sobie sprawę z mojego rosnącego zdenerwowania, kiedy moje uda bezwiednie ścisnęły jego głowę. Usłyszałam cichy śmiech.
- Dobra. Już w porządku. - poddał się w końcu.
Zdjął dłonie z moich nóg i poczułam jak odsuwa je od mojego ciała.
- Nie musimy tego tak robić, jak nie czujesz się wystarczająco komfortowo.
Podniosłam się z jego torsu i usiadłam przy wezgłowiu łóżka. Moja wolność nie trwała jednak długo. Zaraz chwycił moje kostki i pociągnął do siebie, tak że momentalnie znalazłam się pod nim, kiedy się nade mną pochylał. Jego głos był cichy, słowa skierowane wyłącznie do mnie.
- Pamiętaj tylko, że oferta nadal jest aktualna, jakbyś chciała usiąść na mojej twarzy.
Był wyraźnie rozbawiony, kiedy próbowałam odepchnąć go od siebie, przyciskając dłonie do jego szerokich ramion.
- Może innym razem. - dokończył zadowolony z siebie.
Nie miałam czasu, żeby całkiem dojść do siebie, kiedy poczułam ciepło po wewnętrznej stronie mojej nogi. Jego pocałunki wędrowały w górę, dłonią unosił powoli ciemny materiał sukienki. Pomrukiwał cicho i wiedziałam, że czerpie z tego taką samą przyjemność jak ja.
Właśnie wtedy przeniósł moją dłoń między swoje loki, kiedy poczułam że zbliżam się do końca, ale to jego następne słowa doprowadziły mnie na skraj.
- Przyciśnij moją głowę w dół. - jęknął ochryple.
Przed oczami jeszcze migotały mi gwiazdy, gdy podciągnął się w górę i jego twarz znalazła się na milimetry od mojej. Jego uśmieszek mówił sam za siebie. Ciemne loki były w całkowitym nieładzie. Szybko odezwałam się, zanim zdążył wygłosić jakiś sugestywny komentarz na temat tego w jak krótkim czasie udało mu się doprowadzić mnie do orgazmu.
- Możemy wejść pod kołdrę?
Dołeczki w jego policzkach pogłębiły się, a w oczach błysnęło przyjemne ciepło.
- Pewnie, że tak, ale najpierw chciałbym zdjąć z ciebie tę sukienkę.
Wstaliśmy z łóżka zdejmując z siebie ubrania, które jeszcze na nas zostały. W jakimś małym stopniu chyba udało mi się nawet wyglądać dość pociągająco, kiedy uniosłam materiał, żeby przeciągnąć go przez moje ciało. Jęknęłam poirytowana i usłyszałam śmiech Harry'ego i dźwięk jego opadających na ziemię spodni. Nie mogłam nic zobaczyć, bo sukienka zakleszczyła się w okolicy mojej głowy.
- Pomóż mi. - poprosiłam.
Poczułam jak chwyta ciemny materiał i ciągnie w górę.
- Jak ty to założyłaś? - zapytał rozbawiony.
- Z trudnością.
- No widzę właśnie.
Chwilę potem sukienka dołączyła do jego spodni.
- Cholera jasna. - zaklął cicho.
Byłam całkiem naga, nie licząc stanika. Moje zakłopotanie dawało o sobie znać wylewając się różem na moje policzki. Usta Harry'ego uniosły się wysoko, gdy zaczepił swoje kciuki o materiał bokserek i bezceremonialnie pociągnął je w dół. Jego śmiałość zadziwiała mnie za każdym razem.
Starałam się zachować powagę, kiedy ciągle szczerzył się głupkowato, ale poległam i zaśmiałam się, nieśmiało odwracając wzrok.
 Zbliżył się do mnie, a ja asekuracyjnie oplotłam dłoń na jego karku. Nasze usta momentalnie się spotkały, a czułość pocałunku sprawiła, że moje rzęsy bezwiednie zatrzepotały. Nie odrywając się od siebie ruszyliśmy w stronę łóżka. Harry sięgnął ręką i odchylił ciemną pościel spoczywającą na ogromnym posłaniu. Klęknął nade mną, gdy oplotłam dłonią jego długość i delikatnie zaczęłam masować, wtulając głowę w zagłębienie między jego szyją, a ramieniem. Czułam jego gorący oddech, kiedy zaśmiał się cicho w odpowiedzi na moje lekkie przygryzanie skóry jego ramienia. Sięgnął ręką do nocnej szafki i zaczął szukać czegoś w małej szufladzie.
Zaprzestałam ruchów mojej ręki intensywnie przyglądając się temu co robi. Jego penis spoczywał ciężko między jego udami, zanim nałożył na niego prezerwatywę, którą chwilę wcześniej wyciągnął z opakowania, które rozerwał zębami. Co chwilę cmokał mnie w usta, żeby odwrócić moją uwagę od tego co robi. Znowu sięgnął do drewnianej szafki stojącej obok. Rękami oplotłam jego silne ramiona, nasze policzki stykały się ze sobą, gdy zerknęłam w dół, między nasze ciała. Mała buteleczka z jakimś płynem została otwarta, a błyszcząca ciesz wylana na jego opuszki palców. Odstawił ją na swoje miejsce i lekko przymknął oczy rozsmarowując substancję na oplecionej prezerwatywą erekcji. Potarł kciukiem główkę rozprowadzając płyn. Kiedy skończył, wrócił na mnie wzrokiem. Jego długi penis był całkiem pokryty przezroczystą cieczą. Pełne usta przywarły do moich, zanim zsunął jedną dłoń do miejsca, gdzie jego dotyk powodował drżenie mojego ciała.
- Chcę to zrobić jak należy, to pomoże. - powiedział cicho.
Wsunął rękę pod moje plecy, przyciągając mnie bliżej, a drugą kontynuował rozsmarowywanie lubrykantu.
- Zimne. - zachichotałam nerwowo.
- Przepraszam, powinienem wcześniej trochę rozgrzać.
Uśmiechnął się pocierając swoje palce, które chwilę później znowu znalazły się między moimi nogami.
- Teraz lepiej?
Kiwnęłam głową i ułożyłam się wygodnie na łóżku, podczas gdy Harry pochylił się nade mną. Właśnie wtedy zobaczyłam w jego, do tej pory pewnych ruchach, jakieś wahanie, niepokój w jego oczach.
- Ufam ci. - powiedziałam odgarniając loki z jego czoła.
- Ale ostatnim razem... - zaczął z troską w głosie.
- Powiedziałeś, że to już się nie powtórzy i ja ci ufam.
Pocałował mnie w policzek, by zaraz przenieść usta wzdłuż linii mojej szczęki, do ucha.
- Ok.
Podkurczyłam palce u stóp, kiedy poczułam opuszki palców Harry'ego na skórze mojego rozgrzanego ciała. Był taki delikatny, łagodnie całował moje usta,  nie spuszczając ze mnie wzroku. Lewą nogą oplotłam jego talię, naciskając lekko w dolnej części jego kręgosłupa. Potarł swoją wilgotną końcówką o moje wejście i powoli zaczął wsuwać się we mnie. Harry chwycił poły pościeli i przesunął ją po swoich plecach, żeby okryć nas ciepłem. Wiedziałam, że za kilka minut temperatura znacznie wzrośnie, ale w tamtym momencie było idealnie. Nadal ostrożnie we mnie wchodził. Z moich ust wydostawały się ciche dźwięki, zagłuszane jedynie jego oddechem. Zacisnęłam dłonie na pościeli, nieprzyzwyczajona jeszcze do tak intymnego zbliżenia. Nadal było to dziwne uczucie, ale mimo wszystko nie porównywalne do tego, gdy pierwszy raz się kochaliśmy.
- W porządku?
Widziałam, że był niespokojny. Wyswobodził przykrycie z moich palców i splótł nasze dłonie.
- Tak.
- Mogę wejść głębiej? - powiedział prawie błagalnym głosem.
Małe kiwnięcie głową dało Harry'emu przyzwolenie do zatopienia się w moim ciepłym wnętrzu. Oboje z trudnością łapaliśmy oddechy, gdy nasze ciała pieczołowicie się ze sobą łączyły. Nigdy jeszcze nie czułam takiej jedności z drugą osobą.
- O mój Boże...
Lekko wbiłam paznokcie w jego plecy, próbując się zrelaksować. Starałam się dodać mu odwagi, przy jego delikatnych ruchach. Zatrzymał się w jednej pozycji dając mi czas na przyzwyczajenie się do niego.
Pourywane dźwięki wydostały się z rozchylonych warg Harry'ego, jego oczy błysnęły ciepłym światłem, gdy moje mięśnie zacisnęły się wokół niego. Intensywnie obserwowałam reakcję chłopaka, powtarzając nowo poznany ruch. Podobało mi się jak wyglądał, gdy znowu sprowokowałam skurcz moich mięśni. Mały uśmiech pojawił się na jego pełnych ustach, kiedy zdał sobie sprawę z tego co robię. Ledwie zauważalnie skinął głową, dając mi znak tym samym, żebym zrobiła to jeszcze raz. W odpowiedzi usłyszałam niskie jęknięcie, wydostające się z jego gardła.
- Proszę cię, pozwól mi się ruszyć. - powiedział pewnym napięcia głosem.
Pewny ruch jego bioder, przysporzył mi uczucia, którego nie da się opisać. Poruszał się w przód i w tył w stałym, niespiesznym tempie. Mieliśmy całą noc. Nasze klatki przywierały do siebie, miseczki mojego stanika lekko pocierały silny tors bruneta. Rękami przyciskałam go z całej siły do swojego ciała, chciałam jedynie czuć przy sobie jego umięśnioną sylwetkę.
- Jeszcze nigdy nie robiłem tego tak wolno. - przyznał - Podoba mi się. - uśmiechnął się leniwie.
Moje dłonie oplotły jego policzki, przyciągając bliżej jego twarz. Całowaliśmy się powoli i spokojnie. Pościel zsunęła się z jego opalonych pleców, więc po chwili znowu naciągnęłam ją na swoje miejsce.
- Naprawdę ładnie wyglądałaś dzisiaj w tej sukience.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na jego słodki komplement. Trochę bawiło mnie to, że rozmawiamy podczas uprawiania seksu. Zaczęłam zastanawiać się czy w ten sposób starał się zapobiec powtórzeniu poprzednich błędów.
- Dziękuję. Właściwie to już mi to mówiłeś. - odpowiedziałam cicho. Między słowa wkradały się pojedyncze westchnięcia.
Biodra Harry'ego dotknęły moich i przyparły mnie do materaca. Głośno wypuściłam resztki powietrza z moich płuc.
- Mówiłem prawdę.
Odchyliłam głowę na bok, kiedy wszedł we mnie mocniej. Zacisnęłam oczy i wbiłam palce w jego biodro. Nie bolało, ale nadal, to było dziwne uczucie. Dziwnie przyjemne.
- Przepraszam. - rzucił cicho.
- Jest w porządku. - odpowiedziałam, pocieszająco cmokając go w usta - Nie przestawaj.
Harry nadal pochylał się nade mną, opierając swój ciężar na przedramionach. Jego loki łaskotały moją skórę, kiedy całował moją szyję.
- Pachniesz naprawdę ładnie. - kontynuował - Za dużo gadam, no nie?
Jego głos załamał się dźwiękiem pożądania. Odchylił się lekko i zdałam sobie sprawę z jego zakłopotania  kiedy dostrzegłam lekki róż na jego policzkach. Uważałam to za bardzo urocze, jasny kontrast z jego czasem szorstkim zachowaniem.
- Tak. - zachichotałam nerwowo.
- Przepraszam. P..po prostu nigdy wcześniej nie miałem do tego okazji.
- Nie mam nic przeciwko, dopóki nie przestaniesz się ruszać. - delikatnie ścisnęłam jego biodra.
Usłyszałam jego śmiech, zanim lekko poruszył się w lewą stronę. Rozchyliłam wargi, kiedy zaczął masować nowo odkryte miejsce swoim penisem, zagłębionym w moim ciepłym wnętrzu. Jego imię zadźwięczało w moich ustach w akompaniamencie głośniejszych jęków. Temperatura między naszymi ciałami zaczęła szybko rosnąć. Nadal robiliśmy to powoli, ale głębokość jego ruchów znacznie się zwiększyła. Zatrzymał się na chwilę w stałej pozycji.
- Proszę... - jęknęłam.
Uśmiechnął się powoli. Podobało mu się, że proszę go, żeby się poruszył.  Zrobił to, ale po chwili znowu się zatrzymał. Mocniej przycisnęłam go do siebie, tym razem obiema nogami oplatając jego talię. Momentalnie cofnęłam dłonie i mocno zacisnęłam je na pościeli, kiedy potarł swoim penisem miejsce wywołujące falę przyjemności rozlewającą się po moim wnętrzu. Lekko podpierając się na rękach uniosłam barki i z wielką siłą przywarłam do jego pełnych ust.
- Tu? - mruknął.
Nie mogłam przestać pojękiwać, kiedy nieprzerwanie wracał do punktu wewnątrz mnie, który sprawiał że cała drżałam. Harry chwycił moje dłonie i przysunął je do mojego ciała. Nie było między nami żadnego dystansu, gdy przyparł moje ręce do mojej klatki. Jego sylwetka całkiem mnie okryła. Chłopak przeniósł swoje dłonie na tył moich ramion i mocno przytulił mnie do siebie, wtulając głowę w zagłębienie między szyją a ramieniem. Nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko zacieśnić uścisk moich nóg wokół jego talii. Nie przestawał się poruszać, lekko przyspieszając tempo. Przez cały czas słyszałam jego ochrypły, gardłowy głos. Jedynie siarczystymi przekleństwami  był w stanie wyrazić intensywność sytuacji.
Wyplątałam swoje ręce i chwyciłam twarz bruneta, przyciągając do swojej, żeby móc go pocałować.
- Proszę cię, pozwól mi być w tobie, kiedy dojdziesz. - wydyszał.
Nigdy jeszcze nie doświadczyliśmy mojego orgazmu podczas seksu. Za pierwszym razem to byłoby już za dużo, ale teraz czułam, że jestem gotowa. Skinęłam głową, nie będąc w stanie nic z siebie wydusić.
- Powiedz mi jak będziesz dochodzić.
Cały czas byliśmy w siebie wtuleni. Harry całował mój policzek, kiedy lekko przesunął nas w lewą stronę. Chronił moje ciało, bezpiecznie oplatając mnie rękami. Nasze biodra co chwilę się stykały. Przeniosłam dłoń między nasze gorące ciała.
- Jesteś blisko?
Stykaliśmy się nosami, oczy przepełnione były pożądaniem, gdy lekko potarłam miejsce, tuż nad tym gdzie się łączyły się nasze ciała. Po chwili odsunął moją rękę. Moje plecy płasko opadły na miękki materac, kiedy chłopak ponownie pochylił się nade mną.
- Pozwól mi.
Jak tylko palce Harry'ego dotknęły mojego wrażliwego punktu, mocno zacisnęłam dłoń na jego karku. Moje palące mięśnie zacisnęły się wokół jego drżącego penisa, ciepło zaczęło budować w dole mojego brzucha. Jego oczy otworzyły się szerzej, a wargi lekko rozchyliły, kiedy wpatrywał się we mnie z góry. Wszedł we mnie głębiej w tym samym momencie okrywając moje ciało swoim. Wiedziałam, że trudno mu się poruszać, mimo wilgotności lubrykantu i moich własnych płynów.
- Jestem z tobą. - powiedział - Możesz dojść dla mnie. Jesteś bezpieczna.
Pozwoliłam, żeby przejął nade mną całkowitą kontrolę.
Moje spełnienie pulsowało wokół jego sterczącej długości, zaciskające się mięśnie zmusiły go do rozchylenia warg. Było tak inaczej, bardziej intensywnie, czułam to w całym moim ciele. Wplotłam palce w wilgotne loki na jego karku i opadłam pod jego postawną sylwetką, całkowicie zszokowana. Jego skoncentrowane spojrzenie trwało na mojej twarzy jeszcze przez chwilę, kiedy starał się stłumić głośne jęki. Ale ja wciąż byłam zbyt pochłonięta moim własnym orgazmem, żeby dostrzec pełną przemianę jego rysów, kiedy dochodził nade mną.
O wiele za wcześnie wysunął się ze mnie, przyciskając swoje usta do moich. Moja świadomość jeszcze całkiem nie powróciła, pocieraliśmy o siebie swoimi nosami, jak całujące się Eskimosy. Harry przekręcił się w lewą stronę, zostawiając pościel na mojej okrytej jedynie stanikiem klatce. Przyglądałam się jak powoli ściąga z siebie prezerwatywę. Po chwili dostrzegłam jego szeroki uśmiech.
- Kto by przypuszczał, że jesteś taka głośna. - rzucił, co zabrzmiało dla mnie dość tajemniczo.
Kilka dobrych sekund zajęło mi wywnioskowanie o co mu chodzi.
- Co?
Klepnęłam go lekko w rękę, żeby przyciągnąć jego uwagę.
- Nie poznałem jeszcze tego faceta, który mieszka obok, ale jestem pewien, że teraz już wie, jak mam na imię. - zaśmiał się nadal lekko zdyszany.
Poczułam nagły przypływ siły i obróciłam się przyciskając jego nadgarstki po obu stronach jego głowy. Usiadłam okrakiem w jego talii i pochyliłam się nad nim.
- Jesteś strasznym dupkiem. - rzuciłam w odwecie.
Nie przestawał się śmiać, cały czas starając się potrzeć nosem moją szyję, ale się odsunęłam. Harry opadł z powrotem na poduszkę wpatrując się we mnie.
- Cóż, muszę przyznać, że twoja dupka całkiem mi się podoba. - ton jego głosu wskazywał, że jest w nastroju do żartów.
- Zamknij się. - odcięłam mu się szybko.
- Zmuś mnie. - nie tracił rezonu. Jego głos zniżył się lekko, kiedy rzucał mi wyzwanie.
Uśmiechnęłam się pod nosem i pochyliłam zostawiając małe buziaki na krajobrazie torsu Harry'ego, który rozciągał się przed moimi oczami. Jego klatka unosiła się i szybko opadała, pod wpływem mojego dotyku, kiedy lekko zassałam jego lewy sutek. Byłam zadowolona z siebie, gdy spojrzałam w górę. Harry leżał z zamkniętymi oczami, całkowicie oddając się przyjemności. Skorzystałam z jego chwilowej nieuwagi i przejechałam językiem wzdłuż jego szyi. Jego mruknięcie było wszystkim czego potrzebowałam, zanim przeniosłam swoje usta do jego ucha.
- Chcę to zrobić jeszcze raz. - powiedziałam cicho.
Miałam podejrzenia co do tego, że Harry nie często nie wiedział co ma powiedzieć. Przynajmniej w sytuacjach takich jak ta. Wyglądał na trochę zbitego z tropu, ale po chwili się ocknął.
- Daj mi szansę się pozbierać... - zażartował.
Położyłam się na nim. Moja głowa płasko spoczywała na jego święcącym od potu torsie. Po chwili poczułam jak wplata swoje palce w moje włosy.
- Daj mi znać.
- Och, mogę ci zagwarantować, że dowiesz się jako pierwsza.
Nie zdawałam sobie sprawy z dosłowności jego słów dopóki nie poczułam na swoim udzie, jego twardniejącego penisa kilka chwil później. Podniosłam głowę, żeby spotkać się z nim wzrokiem.
- Tak jak teraz?
Nie wiedziałam o co dokładnie pyta. Niepewność musiała być jasno wymalowana na mojej twarzy, bo zaraz uśmiechnął się w moją stronę. Podniósł dłoń do mojej buzi i kciukiem przejechał po zewnętrznej stronie ust.
- Jesteś taka słodka. - cmoknął czubek mojego nosa.
Jego erekcja stała się dla mnie oczywista, kiedy ruszył biodrami. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy zdałam sobie sprawę, że Harry proponuje mi bycie na górze. Nie odpowiedziałam, wyobraźnia zasnuła mój umysł obrazem Harry'ego, który leży pode mną, podczas gdy uprawiamy seks. Nigdy wcześniej tego nie próbowaliśmy. Miałabym nad nim kontrolę? Musiałam przyznać, że zaintrygował mnie ten pomysł. Z zamyślenia wyrwał mnie jego cichy chichot.
- Bo, jak chcesz to zrobić "na jeźdźca", wystarczy powiedzieć. - uśmiechnął się pod nosem.
Nie wiedziałam, że jest możliwe, żeby moja twarz nabrała jeszcze bardziej czerwonego koloru. Harry nadal tylko leżał i szczerzył się idiotycznie.

***

Mógł z łatwością wyczuć moje wahanie. Zastanawiałam się nad jego nową propozycją, kiedy usiadłam przerzucając swoje nogi po obu stronach jego kolan. 
- Będziesz czuła się pewniej, jak usiądę?
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się, gdy mięśnie jego brzucha napięły się, a chłopak usiadł na łóżku.  Jego silny tors przywarł do mojej klatki, nasza skóra była jeszcze lekko wilgotna. Oboje uśmiechaliśmy się nieśmiało, czułam jak pociera swoim nosem mój policzek.
- Spróbuj jeszcze raz. - zachęcił cicho Harry.
Lekko uniósł moje biodra. Chwyciłam w dłoń jego penisa i powoli przytrzymałam go w miejscu, żeby móc zatopić go w sobie. Skrzywiłam się, lewą ręką podtrzymując się jego talii, kiedy po raz kolejny nie udało mi się odpowiednio złączyć naszych ciał. Moja twarz przybrała skoncentrowanego wyrazu, co wyraźnie rozbawiło Harry'ego. Przyciszonym głosem dodawał mi otuchy, cały czas całując skórę na moim ramieniu. Kiedy poczułam jego dużą dłoń na swojej, byłam niezmiernie wdzięczna za jego cierpliwość i cenne wskazówki. Dokonałam małych poprawek w naszej pozycji, zanim poczułam jak jego główka wsuwa się we mnie. 
- Powoli. - szepnął Harry.
Opuściłam się w dół stosując się do jego rady, pojękiwałam cicho w odpowiedzi na nagle uczucie wypełnienia. Leniwy uśmiech znów zagościł na jego pięknej twarzy. Pocałunek złożony na moich rozchylonych ustach, był jakby zapowiedzią jego rychłego oddalenia się, kiedy wysunął się z moich objęć i chciał ponownie ułożyć się na wygodnej pościeli. Ale nie pozwoliłam mu na to, szybko oplatając jego kark. 
- Proszę cię, nie. Zostań ze mną. - powiedziałam błagalnym tonem. 
- W porządku.
Jego odpowiedź potwierdzona była opiekuńczym opleceniem ramion wokół mojego ciała, kiedy został ze mną w pozycji siedzącej. Oparłam głowę o jego prawe ramię, moje włosy opadły po jego boku. Kiedy zaczęliśmy się powoli ruszać, nie mogłam zapobiec postrzępionym oddechom uciekającym z moich ust. Harry praktycznie wziął wszystko na siebie, chwytając moje uda i lekko unosząc mnie przy swoim ciele. 
Tym razem pociągnął mnie w dół razem z sobą i oboje leżeliśmy na łóżku. Całowałam jego twarz niemal w desperacji, gdy wyznawał mi miłość między krótkimi oddechami. Odpiął mój stanik, który na moment spoczął między naszymi rozgrzanymi ciałami, zanim odważnie wyprostowałam się do pozycji siedzącej. Delikatnie zsunął ramiączka po moich rękach, opuszki jego palców parzyły moją skórę. Zostałam zostawiona sama sobie, nie bardzo wiedząc jaką pozycję przyjąć, żeby było mi wygodnie. Harry prawie w ogóle się nie ruszał, kiedy ostrożnie unosiłam i opuszczałam swoje biodra. Satysfakcja wymalowana na jego twarzy, dała mi poczucie, że podoba mu się wizja dominującej kobiety nad nim. Wydawało mi się, że nie przywiązuje zbyt dużej wagi do mojego braku doświadczenia, zadowolony z faktu, że ktoś może po prostu odwzajemnić jego miłość. 
- Bo, możesz się o mnie oprzeć. 
Chwycił moje dłonie i przeniósł je na swój tors, umożliwiając mi lekkie pochylenie się do przodu. To spowodowało, że lekko zakołysałam biodrami. Aura szczęścia, która go otaczała była zaraźliwa. Cały czas opuszkami palców znaczył ścieżki po obu stronach mojego ciała. 
Harry podciągnął swoje kolana, co zmusiło mnie do całkowitego pochylenia się nad nim. Jedyne co widziałam to jego pełne usta. 
- Cześć. - zaśmiał się cicho.
- Hej. 
- Wszystko dobrze?
- Mhmm... - mruknęłam.
Ta krótka rozmowa trochę mnie rozproszyła, czego efektem było wysunięcie się ze mnie Harry'ego. Powiodłam dłonią między naszymi ciałami, żeby ponownie go chwycić. Tym razem czułam się już nieco pewniej, co pozwoliło mi złączyć nasze ciała szybciej. Nie przestawałam całować rozgrzanej skóry mojego kochanka. Odnalazłam jego czuły punkt, tuż przy podstawie szyi, chwilę przed tym, jak odchyliłam się by zaczerpnąć powietrza. Moje ruchy były nieregularne, biodra kołysały się w nieumiarkowanym tempie. To wszystko było dla mnie nowe i odpowiedzialność kontrolowania tego wszystkiego, była jakimś szalonym pomysłem. Wcześniej polegałam na Harrym. 
- Nie myśl o tym. - położył dłoń na mojej talii - Znajdźmy twój rytm, Skarbie. 
Jego ręce zjechały w dół moich bioder, by po chwili lekko ścisnąć moje pośladki. Pozwoliłam mu kierować moim ciałem w przód i w tył w jednostajnym tempie. Uczucie, które przyszło było czymś czego jeszcze nigdy wcześniej nie znałam. Moje ciasne wnętrze dokładnie oplatało Harry'ego, mogłam czuć dokładnie jego każdy centymetr. 
- Podoba ci się? - zapytał.
Uśmiech na jego twarzy wypełniony był przyjemnością. Wpatrywał się w uwodzicielskie ruchy moich bioder, coś o co nigdy wcześniej bym siebie nie podejrzewała. Nigdy nie postrzegałam siebie jako seksownej, ta cecha była akurat bardzo daleka od mojej codziennej nieudolności. Kiedy Harry wypchnął w górę swoje biodra, momentalnie wygięłam plecy w łuk i uniosłam brodę do góry. Proces spowodował, że moja klatka wysunęła się do przodu, a ja oparłam się o jego uda. 
- Kurwa... Jesteś taka gorąca. - mruknął.
Ścisnęłam jego nogi i przygryzłam dolną wargę, starając się powstrzymać głośne jęknięcia. Cały czas się ruszaliśmy, pochyliłam się nad nim, by poczuć jego usta. Chwycił moją dolną wargę między swoje zęby i lekko ją pociągnął. W pokoju zabrzmiał mój śmiech, który chwilę później przemienił się w głośniejsze jęknięcie. Postanowiłam odpłacić się za jego wcześniejsze, mocniejsze pchnięcie i wbiłam paznokcie w jego jaśniejący od potu tors, przywierając do niego biodrami i zataczając nimi kółka zaraz przy jego ciele. 
- Stój. Przestań, Bo. - rzucił błagalnym tonem. 
Zignorowałam go, skupiona wyłącznie na tym, żeby osiągnął swój orgazm. Nasze oddechy były ciężkie. To było prawdopodobnie najbardziej możliwe zbliżenie naszych ciał. Harry chwycił moje biodra, żeby zapanować nad sytuacją, ale było już za późno. Jęknęłam cicho, kiedy poczułam jak wypuścił swoje spełnienie w prezerwatywę. Przycisnęłam swoje dłonie płasko do jego torsu, opuszczając głowę i pozwalając żeby moje włosy opadły po obu jej stronach. Było gorąco, to wszystko działo się tak szybko. Jego oczy były mocno zaciśnięte, desperacko starał się powstrzymać jęknięcia, starające wydostać się z jego ust. Jego dolna warga mocno uwięziona była między jego zębami, byłam pewna, że zostawią po sobie jakiś ślad. Przypomnienie po wciąż pulsującym w nim orgazmie. Jedyne o czym myślałam w tamtym momencie to, żeby ucałować podrażnione miejsce. 
Harry wciąż był głęboko we mnie, kiedy ukazał mi swoją mroźną zieleń oczu. Nie wydawał się zachwycony, zaraz na jego czole pojawiła się wyraźna zmarszczka. Chwycił mnie za nadgarstki, kiedy poruszyłam się żeby z niego wstać. 
- Harry.
- Nie. - warknął cicho.
W mgnieniu oka znalazłam się pod nim. Obie moje ręce znalazły się przyciśnięte w jego dużej dłoni, tuż nad moją głową. Na moim ustach zarysowało się jego imię, ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Jego pchnięcia były krótkie i pewne, kiedy wolną ręką znaczył małe kółka na mojej łechtaczce. 
- No dalej. - wycedził przez zęby - Dalej, wypuść to z siebie. 
Ciepło w dole moje brzucha zaczęło momentalnie wzrastać, pod wpływem jednostajnych ruchów jego bioder i sprecyzowanego dotyku palców. Chwilę później Harry doświadczył widoku czegoś, co przeznaczone było tylko i wyłącznie dla jego oczu, kiedy głośno krzyczałam jego imię. 

***

- Dlaczego kazałeś mi przestać? - zapytałam.
Palcami kreśliłam rozmaite wzory na jego brzuchu, kiedy leżeliśmy obok siebie. 
- Jestem twardym wyznawcą zasady, że panie mają pierwszeństwo. 
Jego głos zaakcentował wyraz "twardy", kiedy lekko ścisnął moje biodra. Zachichotałam cicho i mocniej wtuliłam się w jego bok, kiedy zaciągnął pościel pod nasze głowy. 
Ręką oplotłam jego talię.
- Cóż, panie Styles... Rycerskość pana wyprzedziła. - rzuciłam zaczepnie - Ale lubię patrzeć, jak dochodzisz. - dokończyłam cicho, unikając jego przenikliwego wzroku. 
- Co ty nie powiesz.
- Mocno zaciskasz oczy i przygryzasz dolną wargę. - powiedziałam przejeżdżając kciukiem po opuchniętym lekko miejscu.
- Cóż, mi podoba się jak krzyczysz moje imię. 
Już miałam mu powiedzieć, żeby się zamknął, ale przerwał mi dzwonek telefonu Harry'ego. Ciasno oplotłam się pościelą, kiedy jego ciepłe ciało zsunęło się z łóżka. Pochylił się i naciągnął na siebie bokserki, zanim chwycił spodnie leżące na ziemi i z tylnej kieszeni wyciągnął brzęczącą komórkę. Z zaciekawieniem obserwowałam jego reakcję na nazwę migającą na wyświetlaczu. Odrzucił połączenie i odwrócił się w moją stronę. 
- Pójdę zobaczyć, czy zamknąłem drzwi.
- Są zamknięte. - powiedziałam szybko - Zaciągnąłeś łańcuszek, jak tylko weszliśmy.
- Po prostu się upewnię.
- Nie zostawiaj mnie.
Wiedziałam, że marudzę, ale nie chciałam zostać sama.
- Dwie minuty. Nie ruszaj się stąd.
- A cóż mogę zrobić? Wyskoczyć przez okno? - zaśmiałam się - Dobra. 
Kiedy minęło pięć minut postanowiłam wstać i umyć zęby, przed pójściem spać. Poprawiłam prześcieradło podtrzymując je rękami, kiedy ruszyłam do łazienki, długi materiał powlókł się zaraz za mną. Podniosłam głowę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Niewiele mogłam zrobić z moimi poburzonymi włosami, więc po prostu założyłam niesforne pasemka za uszy. Moje policzki były lekko zaróżowione, ale nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie z uwagi na to, że kolor przyjemnie kontrastował z błękitem moich tęczówek. 
Spojrzałam na zegarek i doszłam do wniosku, że minęło dobre dziesięć minut od wyjścia Harry'ego, więc ruszyłam wzdłuż korytarza, żeby go poszukać. Był w salonie, stał do mnie tyłem, przyciskając telefon do ucha. Długość jego nóg, była czymś czego zaczynałam mu zazdrościć, ale zepchnęłam na bok podziwianie jego ciała. 
- Jeżeli możesz to zrobić, to to musi być dzisiaj w nocy. Nie będzie ich, aż do wczesnego rana. 
Moja ciekawość wzięła górę, ale potknęłam się zaraz o długie prześcieradło. Szybko wyciągnęłam przed siebie ręce i oparłam się o kanapę, żeby nie upaść twarzą prosto na ziemię. Harry gwałtownie odwrócił się w moją stronę, jego rysy momentalnie złagodniały, kiedy mnie zobaczył.
- Poczekaj. - rzucił do słuchawki.
Zakrył dłonią mikrofon w telefonie. 
- Wszystko w porządku?
- Wracasz do łóżka?
Zakołysałam się na stopach, kiedy nie uzyskałam odpowiedzi na swoje pytanie, Harry uważnie śledził wzrokiem całą moją posturę, kiedy mocno przyciskałam cienki materiał do klatki. Przerzuciłam swoje włosy za jedno ramię.
- Harry? - ponagliłam go.
- Wyglądasz jak bogini. 
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, jego komplement mnie zaskoczył. Podziękowałam cicho i przestąpiłam z nogi na nogę.
- Będę za  pięć minut.
- To samo mówiłeś dziesięć minut temu. 
- Obiecuje. - puścił mi oko i uśmiechnął się pod nosem.
Odwróciłam się, kierując się w stronę drzwi. Przy wyjściu, jeszcze raz spojrzałam przez swoje ramie. 
- Cóż... Chcę tylko żebyś wiedział, że trochę mi zimno bez ciebie.
- Tak właśnie myślałem. Będę się musiał zatem pospieszyć. 
Zadziorność w jego głosie była oczywista, kiedy błysnął wesołymi oczyma. Zaśmiałam się głośno, kiedy usłyszałam jak mówi do swojego rozmówcy, żeby się zamknął. Jasnym było, że ktoś po drugiej stronie linii słyszał całą naszą rozmowę, mimo usilnych starań Harry'ego do uzyskania odrobiny prywatności.

***

Poczułam lekkie kołysanie, kiedy Harry położył się na łóżku. Uprzedziłam go, że może liczyć na przytulanie tylko wtedy, jak wyszczotkuje zęby. Nie tracił wesołego usposobienia, szczerząc się w szerokim uśmiechu i ukazując mi biel swoich zębów.
- Wszystkie czyściutkie. - oświadczył z dumą.
Delikatnie muskał skórę na moim policzku, zanim ucałowałam koniuszek jego prawego oka. Wtuliłam się w jego bok, wracając do poprzedniej pozycji, w której leżeliśmy, zanim brunet odebrał tajemniczy telefon. 
- Chodź, połóż się na mnie. - zaproponował Harry. 
- Nie, po jakimś czasie robisz się niewygodny. - odpowiedziałam szczerze.
- Co?
- No dziwnie jakoś tak. - wyjaśniłam - Jesteś raczej dość twardy, a ja jestem jak... galaretka.
- Galaretka? - zaśmiał się chłopak.
Lekko dźgnęłam go palcem w brzuch. Jego mięśnie momentalnie się napięły i wyraźnie zarysowały. Jasny dowód wielogodzinnych ćwiczeń na siłowni. Powiodłam palcem wskazującym w górę jego torsu i odsunęłam się kiedy próbował mnie pocałować. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, próbując wydostać się z jego ramion, kiedy powtórzył mój ruch i delikatnie poklepał palcem mój dekolt. 
- No.
Nawet gdyby codziennie, ktoś powtarzał mi jaka jestem piękna, wciąż drzemała we mnie ta uparta niepewność. Te wszystkie cuda w magazynach i gazetach, sprawiające, że nie czujesz się dobrze we własnej skórze. Nie łudziłam się nawet, że kiedykolwiek będę nosiła rozmiar, który jest ogólnie promowany. Może gdybym stanęła w pozie jakiegoś superbohatera. Po prostu miałam całkiem inną budowę ciała i postanowiłam zrobić użytek z tego, czym obdarzyła mnie matka natura. 
Harry wydawał się dość pomocny w tej kwestii. Wystarczyło mi to, jak na mnie patrzył. Nie obchodziło go, czy mam jakieś blizny, czy trochę więcej tłuszczyku na biodrach. Śmiałam się z niego, kiedy powtarzał, że się cieszy, bo ma więcej mnie do przytulania. 
- Możesz położyć na mnie poduszkę, jak chcesz. 
Zostałam podciągnięta ku górze, żeby położyć się na rozłożonym ciele chłopaka. Usiadłam, kiedy sięgnął ręką po poduszkę zaplątaną w pościel i umieścił ją na swoim torsie. Poprawiłam ją zgodne ze swoimi upodobaniami i położyłam na niej głowę. Wsunął nogę między moje uda, a ja zaczęłam pocierać stopą jego lekko owłosioną łydkę. 
- Przestań się wiercić. - rzucił rozbawionym, marudnym głosem.
- Sorry.
Podniosłam głowę i oparłam brodę o poduszkę wpatrując się w pięknego chłopaka, leżącego pode mną. 
- Wszystko w porządku?
- Tak.
Podciągnął pościel i przykrył moje plecy. Mruknął cicho, kiedy oplotłam jednego z jego loków, wokół swojego palca. Spokojna cisza zaraz została przeze mnie przerwana. 
- Jesteś na prawdę ładny. 
Zaczynało mnie to nieźle wkurzać, że Harry praktycznie nie wkładał żadnego trudu w swój zapierający dech w piersiach wygląd. 
- Dzięki, ty też. - uśmiechnął się szeroko - I tak na przyszłość, twoje galaretowate ciałko też mi się całkiem podoba. 
- Dziękuję. 
Nie miałam pojęcia jak długo jeszcze leżeliśmy tak, rozmawiając. Przez ten czas całkiem zapomniałam o wszystkich tych akcjach, kiedy Harry przejawiał swoje zbyt agresywne zachowanie. Był uroczy, interesowało go to, co mam do powiedzenia, nie krępował się również robić sobie ze mnie żartów. Słuchanie wychodziło mu równie dobrze, co mówienie. Tematy rozmów były rozbieżne, zaczynając od muzyki, kończąc na pieczeniu. Obiecałam, że nauczę go robić placek, jeśli zabierze mnie na koncert jakiejś kapeli w lokalnym parku. Musiało być jakoś nad ranem, kiedy zauważyłam jak zaczyna zasypiać. Ja dołączyłam do niego kilka minut później, całkiem pochłonięta chłopakiem z burzą loków na głowie i dwoma, wyraźnymi dołeczkami w policzkach. 

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 47.

Dzisiejszy rozdzial jest troche jakby inaczej wygladem xD bo sa te przerwy gdzie powinny byc zwykle akapity, ale nie pisalam u siebie i nie umiem tego zmienic, czy cos. Wazne, ze jest. Jesli by gdzies nie bylo polskiego znaku - BARDZO PRZEPRASZAM. Z bledami tak samo. To wszystko przez to ze nie  mam neta i jestem zdana na tulaczke lol. W kazdym badz razie pozdrawiam, caluje, mam nadzieje, ze sie spodoba :) xx 
Nastepny rozdzial za 3 (slownie: TRZY) dni. czyli w SOBOTE :)
 ______________________________________________________________________


Oboje to powiedzieliśmy. Oboje wypowiedzieliśmy te słowa, których nie miałam odwagi z siebie wydusić, aż do tamtego momentu. Minęło pięć dni. I to właśnie wtedy, po raz ostatni widziałam Harry'ego. Te kilka ostatnich sekund naszego spotkania zakorzeniło się głęboko w moim umyśle, odtwarzając je z każdym najmniejszym szczegółem, kiedy bezdźwięcznie słowa układały się na jego ustach. "Kocham cię".
Nadużywany, przereklamowany frazes zdawał się mieć nikłą wartość w dzisiejszych czasach. W momencie, kiedy zaczął pochodzić od Harry'ego nabrał całkiem nowego znaczenia. Wydaje mi się, że nikomu, nie licząc jego rodziny, nigdy nie powiedział tych słów. Może nigdy nie pragnął tego typu uczucia, które niosło ze sobą zbyt dużo emocji, było zbyt intymne. Kochać drugiego człowieka.
Słowa Harry'ego dały mi nową siłę, nie wiedziałam nawet, że to możliwe. Siła ta, pozwoliła mi wyczuć i usłyszeć czyjeś ciężkie kroki, tuż za mną. Wracałam od Zoe, niebo było zachmurzone i panowała nieprzyjazna ciemność. Wsunęłam palce do torebki i wymacałam na jej dnie małą puszkę. Nie miałam zamiaru nigdy więcej być ofiarą zastraszania.

- Cofnij się! - krzyknęłam odwracając się gwałtownie, by stanąć oko w oko z prześladowcą.

Prawą ręką mocno trzymałam puszkę, wyciągnęłam ją przed siebie mierząc w wysoką sylwetkę.

- Cholera.

Właśnie wtedy dostrzegłam lekko spanikowaną twarz. Harry zrobił krok do tyłu, czekając aż opuszczę swoją broń. Serce mocniej zaczęło bić w mojej piersi, poczułam ulgę, że nie muszę konfrontować się z nieznajomym.

- To spray pieprzowy? - zapytał z niedowierzaniem. Chwycił małą puszkę i zaczął czytać etykietę, kiedy ja starałam się uspokoić swój oddech. - Gdzie żeś to dostała?

Wręczył mi ją z powrotem, a ja wrzuciłam ją do bezpiecznej torebki.

- Tata Lucy pracuje dla policji. - wyjaśniłam - Mogłeś mnie nie straszyć.

- Drugi raz nie popełnię tego błędu. - odpowiedział rozbawiony.

Mimo jego wesołego tonu głosu, oczywistym było, że zdziwiło go moje obronne zachowanie. Minęło kilka sekund i między nami zawisła cisza. Kilka SMS-ów, które wymieniliśmy w ciągu ostatnich dni, były łatwiejszą formą komunikacji, niż rozmowa telefoniczna. Przynajmniej wtedy nie byliśmy zmuszeni do wymiany zdań. Teraz, kiedy przed nim stałam, nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Ostatni raz, kiedy rozmawialiśmy, wyznaliśmy sobie miłość. Co się robi potem?

Spojrzałam na Harry'ego. Nerwowo przygryzał dolną wargę, to dodało mi trochę więcej pewności siebie. Przynajmniej wiedziałam, że jedziemy na tym samym wózku.

- Możemy... - machnął rękami, żebyśmy kontynuowali nasz spacer wzdłuż ścieżki.

- Pewnie.

Kiedy szliśmy ukradkiem obserwowałam, jak z wahaniem co jakiś czas przybliża swoją dłoń do mojej. Nie był pewny, czy ten dotyk nie przekroczy wyimaginowanej granicy, która była między nami. I to nie ja ją tam umieściłam. To strach Harry'ego.

- Oni zauważyli, Harry. - powiedziałam nagle.

- Co? - przez jego głos przebijało się niezrozumienie - Kto zauważył co?

- Bójki, awantury w barach. - lekko pokręciłam głową, wciąż idąc przy jego boku po chodniku - Trochę ich ostatnio dużo i policja, to zauważyła. Słuchaj Harry, chcę po prostu żebyś był ostrożniejszy. Powiedziałam ci już, że nie zamierzam odwiedzać cię za kratkami i nadal się tego trzymam.

- W porządku. - odpowiedział.

- Tak po prostu?

Spodziewałam się jakiegoś protestu, czy coś. Jego cisza sprawiła, że zatrzymałam się na środku chodnika. Odwrócił się, by stanąć ze mną twarzą w twarz, był zdziwiony. Wyciągnął ciepłą dłoń, by chwycić moją, ale cofnął ją w połowie drogi i opuścił przy swoim ciele.

- Nie mam zamiaru cię stracić. - zamilkł na chwilę - Jeśli to znaczy, że muszę bardziej nad sobą panować, to zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby tak było.

Jego argumentacja wmurowała mnie w ziemię. Upór Harry'ego był jedną z głównych cech jego charakteru. Wiem jak trudno było mu stosować się do poleceń innych ludzi. Zawsze robił wszystko na opak.

- Dziękuję.

Nieśmiały uśmiech, który na moment błysnął na jego ustach, zaraz został zastąpiony tym pełnym rozbawienia. Wesoła część jego usposobienia, była tym co pokochałam najszybciej. Czułam się uprzywilejowana móc doświadczać czegoś, czego większość nigdy nie widziała.

- Chodź, wystawa Sean'a zaczyna się za 40minut, a ty jeszcze musisz się przebrać. Wiem ile czasu zajmuje wyszykowanie się kobietom.

- Czuję się urażona. - rzuciłam lekko się z nim drocząc.

Jego głośny chichot wywołał uśmiech na mojej twarzy.

Nawet, kiedy już przełamaliśmy pierwsze lody, nasz dotyk utrzymywał się na minimalnym poziomie. Kiedy szliśmy co jakiś czas odwracałam swoją głowę, żeby mu się przyjrzeć. Miał na sobie białą koszulę, a na niej rozpiętą marynarkę. Wykończeniem czarnych jeansów były buty, których nigdy wcześniej u niego nie widziałam.

- Podoba mi się twoja fryzura.

Zazwyczaj poburzone włosy odgarnięte były do tyłu, nad jego czoło. Lekko wyprostowane loki pozwalały mi myśleć, że wiele razy przeczesywał je palcami, by uzyskać zamierzony efekt.

- Dzięki. - zaśmiał się cicho.



***



W drzwiach zostaliśmy ciepło przywitani przez moją mamę, która niemal wepchnęła nas do środka i od razu zaproponowała, że zrobi nam coś do jedzenia, zanim wyjdzie do pracy.

- Ide zacząć się szykować. - poinformowałam ich.

Harry kiwnął głową, kiedy ruszyłam w stronę schodów, nie był pewny czy ma iść za mną, czy zostać z moją mamą. Zatrzymałam się w połowie drogi, kiedy zaciekawił mnie przyciszony ton jej głosu, kiedy wypowiadała jego imię, by przyciągnąć uwagę chłopaka. Pochylił się w jej stronę, by słyszeć lepiej, a ja w tajemnicy przed nimi przysiadłam na górze schodów.

- Pewnie zauważyłeś, no bo trudno żeby nie, że Bo ostatnio zaliczyła poważne obrażenia na twarzy. - wstrzymałam oddech, czekając na jej kolejne słowa. Nie spodziewałam się, że posądzi o to Harry'ego. - Powiedziała mi, że wpadła na drzwi, ale nie jestem co do tego pewna. Nie wątpię w to, że się nią opiekujesz, Harry. Po prostu się martwię. Widzisz ją teraz częściej niż ja i chciałam cię prosić, czy mógłbyś mieć na nią oko?

Przeceniłam roztargnienie mojej mamy wierząc, że kupiła moje kłamstwo.

- Oczywiście, że tak. Nie musi się pani martwić. Bo jest ze mną bezpieczna. - odpowiedział Harry.

- Dziękuję ci.

Wstałam ze schodka i wychyliłam się za poręcz.

- Harry mógłbyś tu przyjść i pomóc mi wybrać sukienkę?



***



- Ta ci się podoba?

Podniósł na mnie wzrok odkładając na bok komórkę. Zmusiłam go do obejrzenia małego pokazu mody w ostateczności decydując się na kilka kreacji.

- Ta jest ładna. - pokiwał głową spoglądając na zielony materiał.

- To samo mówiłeś o wszystkich czterech pozostałych. - fuknęłam.

- Bo we wszystkich wyglądasz cudownie.

Jego odpowiedź nasunęła mi pytanie, czy aby jego mama i siostra nie przeszkoliły go w razie sytuacji takich jak ta, kiedy kilka słów może zaważyć o życiu, albo śmierci mężczyzny. Albo przynajmniej o tym, że będzie spał na kanapie. Wyraz nieprzekonania na mojej twarzy zmusił Harry'ego, żeby jeszcze raz zastanowił się nad swoim wyborem. Usiadł prosto na łóżku i spojrzał na sukienki.

- Ta fioletowa.

Wskazał palcem na kreację, która wisiała na drzwiach otwartej szafy. Faceci byli tacy niedomyślni. Chciałam, żeby jakąś wybrał, ale nie akurat tę. Po wyrazie jego twarzy, widziałam, że będzie potrzebował trochę pomocy. Podniosłam wieszak nieco wyżej uśmiechając się do niego i poruszając nim w powietrzu. Materiał zakołysał się lekko na co chłopak zmarszczył brwi i popatrzył zdezorientowany.

- Um... To ta granatowa.

Dzięki Bogu!

- Tak! Mi też się podoba.

Szeroko uśmiechnął się w moją stronę wyraźnie zadowolony ze swojej decyzji.

- Dobry wybór, Styles.

Harry wyszedł do łazienki, kiedy kończyłam swój makijaż. Przeczesałam jeszcze włosy i odłożyłam na bok szczotkę. W tym samym momencie usłyszałam znajomy głos mojej mamy.

- Bo!

Boso ruszyłam do drzwi. Uchyliłam je i zobaczyłam jej zatroskaną twarz i jakąś obawę w oczach.

- Mamo, coś nie tak?

- Gdzie jest Harry? - spojrzała nad moim ramieniem.

- W łazience. Co się dzieje? - rzuciłam szybko - Mamo. - ponagliłam ją i chwyciłam za rękę.

- Myślałam, że jesteście na zewnątrz.

To co powiedziała wprawiło mnie w osłupienie.

- Nie, na zewnątrz jest już ciemno, przygotowaliśmy do wyjścia.

- Tak właśnie myślałam. - powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do mnie - Bo, wydaje mi się, że ktoś jest u nas na podwórku. Byłam w kuchni... Jakiś mężczyzna jest w ogródku za domem.

Natychmiast uderzyła mnie myśl o Scott'cie o tym jak wściekle wyglądał, o tym, że nie dokończył swoich zamiarów. Co jeśli dowiedział się gdzie mieszkam? Tata wiedziałby co zrobić, to on zawsze zajmował się takimi rzeczami. Ja i moja mama byłyśmy całkiem nieporadne. Ona nie miała pojęcia o zagrożeniu, w jakim znalazła się jej jedyna córka. Nie chciałam jej martwić, ale jeśli Scott był tutaj, to to z pewnością odbiłoby się na nas dwóch.

Myślami odszukałam kij bejsbolowy leżący na dnie mojej szafy, ale szybko zostałam wciągnięta do rzeczywistości, przez Harry'ego, który właśnie wyszedł z łazienki. Byłam skupiona tylko na zaistniałej sytuacji.

- Wszystko w porządku?

Jego głos zawisł między nami, kiedy po chwili spojrzałam na wysokiego chłopaka.

- Ktoś jest na zewnątrz, w ogrodzie. - powiedziałam szybko.

Wewnętrzna informacja, którą starałam mu się przekazać dotarła do niego jasno i klarownie. Wiedziałam, że jego pierwszą myślą, tak samo jak u mnie, był Scott. Pociemniałe oczy wędrowały z mojej twarzy na twarz mojej mamy.

- Pójdę się rozejrzeć.

Nie miałam czasu zareagować, kiedy Harry przeszedł między nami i zaczął zbiegać ze schodów. Ruszyłam za nim, żeby go dogonić. Wyciągnęłam rękę i chwyciłam materiał jego marynarki.

- Harry. - zaczęłam błagalnym tonem.

Odwrócił się, byliśmy prawie tego samego wzrostu, tylko dzięki temu, że stałam kilka stopni wyżej. Wiedział, że nie chciałam żeby wychodził, ciemność za tylnymi drzwiami domu całkiem pochłonęłaby go w nieprzyjaznym, mrocznym krajobrazie.

- Zostań z twoją mamą.

Mój strach był bardziej niż widoczny, rozpaczliwie nie chciałam żeby wyszedł na zewnątrz. Determinacja w jego rysach twarzy złagodniała, gdy podniósł dłoń i odgarnął niesforne pasemka włosów, które opadły na moją twarz. Zauważyłam jego głębsze westchnięcie, kiedy zburzył niewidzialną barierę piętrzącą się między nami.

- Ślicznie ci w tej sukience.

Jego głos był cichy i uspokajający, starał się odwrócić moją uwagę.

- Chcę żebyś została z mamą w środku.

Stłumiłam swoje obawy, kiedy jej drobna postura zamajaczyła na górze schodów. Harry uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, spoglądając nad moją głową.

- Bądź ostrożny. - mój głos się załamał.

- Będę.

Siadłyśmy na najniższych schodkach i niecierpliwie czekałyśmy. Po chwili nasze spojrzenia skupiły się na kuchennym oknie w obawie przed tym co możemy dostrzec w ciemności. Stróżka światła emitowana przez latarkę, którą Harry wziął ze sobą miała pomóc mu odnaleźć intruza. Poczułam dłoń mojej mamy na swojej w takim samym, pocieszającym geście jaki posłałam jej u mnie w pokoju. Kiedy usłyszałyśmy trzaśnięcie, obie natychmiast stanęłyśmy na równe nogi. Harry właśnie przekręcał zamek w tylnych drzwiach domu.

- Nikogo tam nie ma. - powiedział.

- Dziękuję, że sprawdziłeś, Harry.

Skinął głową w kierunku mojej mamy, posyłając jej okraszony dołeczkami uśmiech. Momentalnie zmniejszyłam dystans między nami, oplatając mocno jego talię i wtulając się w jego tors. Nie od razu odwzajemnił uścisk, widocznie nie spodziewał się mojego nagłego przypływu emocji.

- Bo, wszystko jest w porządku.

Mocniej przycisnął mnie do siebie, kiedy zaciągałam się jego ciężkim zapachem. Jego prawa dłoń pocierała miarowo moje plecy, gdy pochylił się i lekko cmoknął mnie w czubek głowy. Zaczerwieniłam się odsuwając od chłopaka w momencie, w którym dotarło do mnie, że jesteśmy obserwowani przez moją prawie ćwierkającą z zachwytu mamę.

- Jesteście najsłodszą parą... cholera! Spóźnię się do pracy.

Nie mogłam powstrzymać śmiechu, kiedy niezamierzenie poprawiła nam wszystkim humory. Pospiesznie schyliła się podnosząc torbę, ale zanim jeszcze wyszła do szpitala skierowała się w naszą stronę.

- Cieszę się, że wszystko jest w porządku, bawcie się dobrze na tym pokazie sztuki. - szybko wyrzucała z siebie słowa skanując przy tym kuchnię w oszacowaniu, czy czegoś przypadkiem nie zapomniała - I...um...to o czym rozmawialiśmy... - spojrzała na Harry'ego.

- Zajmę się tym. - zapewnił ją.

- Och, jeszcze jedno. Moglibyście zostać razem na ten wieczór? Harry, byłabym zachwycona gdybyś tutaj nocował. Możesz tu spać, kiedy tylko chcesz... Dobrze, świetnie. Cholera. Jestem spóźniona, już mnie nie ma.

Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby moja mama poruszała się tak szybko, kiedy prawie biegła w stronę drzwi wyjściowych, żeby zdążyć na swoją nocną zmianę w szpitalu.

- Twoja mama jest zabawna. - zachichotał Harry.

Jego głos spoważniał moment później, gdy chwycił mnie delikatnie za ramiona, spoglądając mi głęboko w oczy.

- Nie musisz się już więcej martwić, zaopiekuje się wami obiema. Znajdę jakiś sposób, Bo.

Jego słowa były przepełnione siłą. Coś w tonie jego głosu sprawiło, że uwierzyłam w każde słowo, które wydostało się z jego ust. Poczułam przyjemne ciepło w sercu, kiedy powiedział, że zaopiekuje się nami obiema, mną i moją mamą. Tak długo musiałyśmy radzić sobie bez taty, dobrze wiedzieć, że jest ktoś kto o nas zadba.

- Obiecałeś. - przypomniałam mu o naszej wcześniejszej rozmowie, kiedy wracaliśmy do domu. Powiedział wtedy, że zrobi wszystko, żeby ograniczyć swoje agresywne zachowanie do minimum, a może i całkiem je wykluczyć.

- Nie zapomniałem. - odparł spokojnie - Ale teraz musimy już wychodzić. - poinformował mnie spoglądając w dół na swój zegarek.



***



Zatrzymaliśmy się przy krawężniku po drugiej stronie strudia. Na zewnątrz gromadziło się kilku ludzi palących papierosy. Harry wyłączył silnik i oboje odpięliśmy swoje pasy bezpieczeństwa. Obserwowałam jak wysiada ze swojej strony. Postanowiłam przetestować własną klamkę. Ku mojemu zdziwieniu drzwi ustąpiły. Byłam w małym szoku, kiedy chłopak stanął z boku i pomógł mi wysiąść. Kiedy wychodził z auta nacisnął mały guzik odblokowujący otwieranie drzwi pasażera od wewnętrznej strony, po czym wsunął klucze do tylnej kieszeni swoich spodni.

- Gotowa? - zapytał.

Kiwnęłam głową chwytając go za rękę. Poprowadził nas między ludźmi tłoczącymi się przed dużymi szklanymi drzwiami prowadzącymi do środka galerii. Dostrzegłam kilka znajomych twarzy, ale byłam niezmiernie wdzięczna Harry'emu za to, że ponownie nas sobie przedstawił, bo miałam zwyczaj zapominania imion. Rozbawiło mnie to, jak starał się uniknąć kontaktu z tymi, jak to ich określał "zadufanymi w sobie, pretendujący do bycia artystami". Ten opis nijak miał się do Sean'a, który właśnie podszedł, żeby się z nami przywitać.

- Podoba się wam?

- Co? - uśmiechnęłam się do niego.

- Spójrz w dół.

Podążyliśmy za jego instrukcjami, opuszczając głowy. Naszym oczom ukazały się różnokolorowe plamy na posadzce. Nasze malowidło zostało umieszczone pod wielkimi szklanymi płytami, pozwalając gościom kroczyć naszymi śladami.

- Wow.

- Taa... Zazwyczaj właśnie z taką reakcją się spotykam. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu - Jestem niewiarygodnie zadowolony z efektu. Dziękuję wam, że to dla mnie zrobiliście.

- Nie ma problemu.- Harry poklepał go po plecach.

Wraz z przemieszczającymi się ludźmi ukazywał mi się coraz lepszy widok na nasze dzieło. Niektóre ślady były słabiej widoczne od innych, trochę rozmazane, niewyraźne. Różnica między moimi odciskami a tymi należącymi do Harry'ego była bardzo widoczna. Moją uwagę przykuły zdjęcia, które robiliśmy podczas naszej pracy. Nie miałam pojęcia, że to wszystko może tak doskonale ze sobą współgrać. Ostatnie poprawki Sean'a nadały temu wszystkiemu całkiem niezwykły klimat.

Właśnie wtedy Harry odsunął się na bok i zauważyłam jak pilnie się czemuś przypatruje. Momentalnie poczułam gorąco na policzkach i wiedziałam, że spłynęły soczystą czerwienią. Nie miałam wątpliwości. Na białym tle odbiła się postać leżącego Harry'ego. Jakimś cudem kolorowa farba dokładnie odzwierciedliła jego pozę. Modliłam się tylko, żeby nikt nie zauważył fioletowych śladów, które zostawiły moje kolana, kiedy klęczałam po obu stronach jego uda. Odciski były oczywistym dowodem tego, co wydarzyło się w opustoszałym studio.

Harry odchrząknął cicho, starając się odpędzić poczucie winy, które mnie nie opuściło nawet na sekundę.

- Ja...um... Jest tu parę osób, z którymi muszę pogadać.

- Ok.

Patrzyłam jak bezczelnie podejmuje swoją ucieczkę, jednak jego wzrost nie umożliwił mu całkowitego wtopienia się w tłum.

- Bo, nie miałem już więcej miejsca na te. - Sean uśmiechnął się, wręczając mi plik zdjęć - Pomyślałem, że mogą się wam spodobać.

Z wdzięcznością spojrzałam na fotografie.

- Dzięki.

- Sean!

Gwałtownie odwrócił głowę w kierunku z którego dobiegał głos.

- Och, przepraszam Bo. Zobaczymy się jeszcze później.

Kiedy się oddalił, zaczęłam przeglądać zdjęcia, które dostałam. Zaśmiałam się cicho przyglądając się zabawnym minom Harry'ego. Na jednym z nich uwiecznione zostały nasze pomalowane farbą twarze, szczerzyłam się jak głupia do aparatu. Oczy Harry'ego były zamknięte, długie rzęsy lekko muskały skórę jego twarzy, kiedy przyciskał usta do mojego policzka. Uśmiechnęłam się przywołując moment, kiedy namalował mu te czarne kreski na buzi. Jego włosy były całkowicie poburzone.

Następne zdjęcie kompletnie zaparło mi dech w piersiach. Oczywiście Harry wyglądał cudownie, błyszczące oczy, dołeczki w policzkach. Jego różowe usta rozciągnięte były  w szerokim uśmiechu, a głowa odwrócona od obiektywu aparatu. Patrząc subiektywnie, nie miałam żadnych wątpliwości, że dziewczyna na zdjęciu jest całkowicie zadurzona w chłopaku na którego patrzy. Nie byłam przygotowana na mignięcie flesza. Urządzenie uwieczniło moment, który myślałam że zdarza się tylko na starych, czarno-białych fotografiach. Moment ponownego spotkania pary, która przez długi czas była od siebie bardzo daleko.

- Urocze, czyż nie? - usłyszałam kobiecy głos.

Szybko schowałam zdjęcia do torebki, nieprzygotowana na czyjeś towarzystwo. Kiedy zorientowałam się skąd pochodzi spojrzałam na raczej postawną panią stojącą właśnie przy moim boku. Jej krótkie, nastroszone włosy były lekko zroszone siwymi pasemkami. Sukienka, którą miała na sobie sięgała prawie do ziemi, artystyczne zawijasy zdobiły jej materiał. Moją uwagę rozproszyły jej ekstrawaganckie kolczyki, dlatego chwilę zajęło jej czekanie na moją odpowiedź.

- Och tak, uważam że to genialne.

- Sean ma taki unikalny talent...

Pokiwałam głową na znak mojej całkowitej zgody, kiedy obie wpatrywałyśmy się w prace zawieszone na ścianie. Przerwa w naszej rozmowie nie trwała zbyt długo, gdy usłyszałam jak kobieta prycha z niemal obrzydzeniem. Z ciekawością podążyłam za jej wzrokiem, który ku mojemu zdziwieniu skupił się na Harrym. Akurat szedł wzdłuż tłumu do ściany po drugiej stronie galerii.

- A ten... Z takiego chłopaka nigdy nie będzie nic dobrego. - prawie cisnęła przez zęby - Słyszałam o nim to i owo. Ponoć brał udział w niezliczonej liczbie bójek. Powinni go po prostu zamknąć i wszystkim nam oszczędzić kłopotów.

Sposób w jaki mówiła sprawiał, że w niewyobrażalnie wielkim tempie zaczęła rosnąć we mnie irytacja. O niczym nie miała pojęcia.

- To niesprawiedliwe oceniać kogoś, kogo się nie zna. - odparłam mając nadzieję na zakończenie tej dyskusji.

Uniosła brwi, wyraźnie zdziwiona tym, że nie przyznałam jej racji.

- Cóż, z pewnością to nie jest ktoś z kim chciałabym, żeby umawiała się moja córka. - odpowiedziała z przesadną dumą w głosie.

Miałam dość i tej rozmowy i jej głupkowatego stylu ubierania.

- No i bardzo dobrze, bo on jest moim chłopakiem.

Jej usta rozchyliły się, kiedy usłyszała co powiedziałam, a kolczyki zakołysały się nad jej ramionami. Odwróciłam się od niej i zaczęłam się oddalać, ale po chwili stanęłam w miejscu i jeszcze raz rzuciłam na nią wzrokiem.

- Aha, w łóżku też jest dobry.

- Jak śmiesz! - podniosła głos.

- Odwal się.

Dumna z siebie ruszyłam pośród ludzi starając się odnaleźć Harry'ego, który gdzieś zniknął mi z oczu. Po chwili rozpoznałam jego charakterystyczną fryzurę. Stał wyprostowany i wpatrywał się w jakiś obraz. Marynarka, którą miał na sobie idealnie opinała jego szerokie barki. Wszystko czego chciałam, to jedynie owinąć wokół swoich palców małe loczki, które spoczywały na jego karku.

Stanęłam koło niego na tyle blisko, że stykaliśmy się ramionami.

- Gdzie byłaś? - zapytał Harry.

- Broniłam twojego honoru.

- Na prawdę?

- No.

- Cóż, dziękuję ci bardzo. - powiedział rozbawiony.

Rozmowy ludzi, którzy nas otaczali, były wielkim kontrastem do naszej ciszy, kiedy przyglądaliśmy się kolejnym malowidłom zawieszonym na ścianach. Na jednym z nich widniały jakieś czarne mazaje, tworząc raczej coś w rodzaju wyniku przypadkowego chlapania farbą, niż dzieła sztuki. Ale cóż, nie miałam w sobie tego artystycznego zacięcia, więc...

- Nie mam zielonego pojęcia na co patrzymy. - pozwoliłam ulecieć moim przemyśleniom.

- Ja tak samo. - usłyszałam Harry'ego, który momentalnie zachichotał pod nosem - Wydaje mi się, że to chyba miało być coś w rodzaju, wiesz... odzwierciedlenia twojej duszy, czy coś. Nie mam najmniejszego pomysłu, co przedstawia połowa rzeczy, która tutaj wisi.

- No to jest nas dwoje.

Zdałam sobie sprawę, że to najlepszy moment, kiedy tak po prostu, normalnie rozmawialiśmy.

- Pozwoliłeś mi samej wyjść z auta. - rzuciłam żartem, lekko trącając go łokciem.

- Staram się zmienić. - Harry zamilkł na chwilę i spojrzał na mnie z góry.

Jego oczy wyrażały jakąś bezbronność. Opuścił wzrok i szybko przesunął się do następnego obrazu.

- Zauważyłam.

- Nie chcę cię przytłaczać... to znaczy, wiesz... nie chcę cię odstraszyć. - na jego twarzy pojawił się lekki grymas - Ostatnio dużo myślałem o tym wszystkim, o tobie i o mnie, o nas. O tym co mamy i nie chcę, żeby to się skończyło.

- Ja też nie chcę. - przyznałam cicho - Ale nie zmieniaj się za bardzo, dobra? Nawet lubię tego niegrzecznego chłopca, który czasem przez ciebie przemawia. - zażartowałam nieśmiało.

Jego głośny śmiech spowodował, że odpowiedziałam tym samym. To był jeden z moich ulubionych dźwięków.

- Kocham cię. - powiedział cicho, lekko trącając mnie biodrem, co sprawiło, że trochę się zachwiałam.

Róż na jego policzkach był raczej rzadkim widokiem. Zanim miałam okazję odwzajemnić jego wyznanie, usłyszałam podniesiony głos kobiety, z którą miałam styczność wcześniej.

- To tamta. - wskazała na mnie palcem, informując ochronę o mojej obecności.

Chwyciłam dłoń Harry'ego i ruszyłam przez tłum ludzi. Dotarliśmy do wolnej ławki, na której momentalnie zajęliśmy miejsca. Usiadł po mojej prawej stronie, stykaliśmy się udami, kiedy poprawiałam materiał swojej sukienki.

- Dlaczego się ukrywamy? - zaśmiał się chłopak.

Złapałam go za ramię i pochyliłam się w jego stronę, upewniając się, że to co powiem usłyszy tylko on.

- Ja też cię kocham. - szepnęłam.

Uśmiech, którego nie mogłam już kontrolować zetknął się z jego ustami. Wplotłam palce w jego włosy i poczułam jak dłońmi chwyta moją talię. Ludzie przechodzili obok nas, wyraźnie nie zainteresowani naszą sesją obściskiwania, która zaczęła się zaogniać. Wszyscy oprócz niej.

- To ona! To ona była dla mnie niegrzeczna!

Harry odsunął się ode mnie, rozbawienie jaśniało w jego oczach, kiedy przeniósł swój wzrok ze mnie na pyzatą kobietę.

- Co jej powiedziałaś? To wtedy, kiedy "broniłaś mojego honoru"? - zapytał.

Zmarszczyłam nos i pokiwałam głową śmiejąc się cicho.

- Ja bym ich oboje stąd wyrzuciła! - kobieta kontynuowała swoje wywody żwawo gestykulując przed wyraźnie znudzonym ochroniarzem.

Zignorowałam ją, po czym położyłam swoją dłoń na udzie Harry'ego i lekko ścisnęłam. Wiedziałam, że czuł dokładnie to samo co ja. Wewnętrznie rozpraszające się iskry, wędrujące przez nasze ciała.

- Zabierz mnie do siebie. - powiedziałam półgłosem.

- Z przyjemnością.

Kobieta zachwiała się na nogach, chwytając ramię postawnego mężczyzny, żeby się nie przewrócić, kiedy Harry gwałtownie podniósł się z ławki. Zaborczo chwycił moją dłoń ciągnąc mnie za swoją wysoką sylwetką. Widziałam przerażenie w jej oczach, kiedy zbliżył się do niej górując nad nią wzrostem.

- Wybaczy pani. - rzucił surowym głosem.

Kobieta niepewnie przesunęła się w prawo, schodząc z drogi Harry'emu.

- Do zobaczenia, Ian. - jak gdyby nigdy nic brunet rzucił przez ramię.

- Na razie, Haz. - odpowiedział ochroniarz.

Czy on znał kompletnie każdego? Zaczęłam się nad tym zastawiać krótko po tym, jak pożegnałam się z Sean'em, który otoczony był przez grupkę "artystycznych". Chwilę później oddychaliśmy z ulgą przenikającym, nocnym powietrzem. Wpadłam na Harry'ego, kiedy nagle odwrócił się, żeby stanąć ze mną twarzą w twarz.

- Nie mogę się doczekać, aż zedrę z ciebie tę kieckę. - powiedział niskim, ochrypłym głosem.

Pisnęłam zszokowana, kiedy podniósł mnie do góry i przycisnął do znajomej, umięśnionej klatki, po czym zaczął iść, niosąc mnie na rękach, do samochodu.










niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 46.

Ledwie dotarłam do domu. Jak tylko przekroczyłam jego próg, natychmiast ściągnęłam z siebie bluzę i rzuciłam ją na ziemię, gdzie chwilę wcześniej powędrowała torebka. Trochę się już uspokoiłam. Mimo że wciąż byłam cała rozdygotana, to mój stan był nieporównywalny z tym, kiedy opuściłam mieszkanie Harry'ego. Nie miałam ochoty, żeby ktokolwiek na mnie patrzył w takim stanie, więc zamiast zatłoczonego autobusu wybrałam pieszą podróż do domu. Lekki wiatr zdawał się koić moje nerwy, przy okazji osuszając mokre od płaczu policzki. Bez przerwy zadręczałam się tym co zostało powiedziane, a raczej tym co nie zostało powiedziane. Oklapłam na zimnej posadzce i zaczęłam rozwiązywać swoje buty. Pragnęłam tylko jednej rzeczy, znaleźć się w moim łóżku i jakimś cudem odpędzić od siebie to wszystko co się stało, odpłynąć w nieświadomość. Moja uwaga została natychmiast odwrócona, kiedy usłyszałam gwałtowne walenie w drzwi wejściowe. Kompletnie się tego nie spodziewałam, dlatego głośny dźwięk sprawił, że lekko podskoczyłam. Harry.
Natychmiast się podniosłam i po chwili zmagania się z zamkiem otwarłam drzwi. Kiedy wychyliłam głowę nie zobaczyłam, tego kogo miałam nadzieję widzieć. Przede mną stał zdyszany Tom, krople potu błyszczały na jego czole. Wyglądał jak połączenie obrazu desperacji i strachu.
- Tom? Co się dzieje? - zapytałam z niepokojem.
Duża ręka oplotła moje ramie.
- Musisz iść ze mną. - rzucił szybko.
- Po co? Co się dzieje? Gdzie jest Harry?
Mój głos zdecydowanie zdradzał wszelkie oznaki lekkiej paniki, załamując się kiedy z trudem zadawałam ostatnie pytanie. Mój Boże... Harry.
- Chodź ze mną, wytłumaczę ci wszystko po drodze.
Nie czekając dłużej chwyciłam klucze z torebki i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam za Tom'em prosto do samochodu, który cały czas podczas naszej krótkiej rozmowy, stał z odpalonym silnikiem na poboczu. Wskoczyłam na miejsce pasażera, auto już pędziło ulicą zanim zdążyłam zapiąć swój pas. Ze zniecierpliwieniem patrzyłam na Tom'a, żeby w jakiś sposób wytłumaczył mi to, co się właśnie dzieje.
- Bo, on stracił nad sobą panowanie. Wyszedł szukać Scott'a.
Żołądek wywrócił mi się na drugą stronę, a palce mocno zacisnęły na materiale siedzenia, kiedy dotarły do mnie jego słowa.
- Tom. - wiedziałam, że to jeszcze nie wszystko, dlatego chciałam żeby kontynuował.
- Znalazł go.
Nigdy, w całym moim życiu, nie doświadczyłam takiej jazdy samochodem. Serce podchodziło mi do gardła, a puls przyspieszał jak oszalały. Tom nie zdejmował nogi z gazu. Dotarliśmy na przedmieścia. Jak tylko samochód stanął w miejscu, momentalnie z niego wyskoczyłam i pobiegłam w stronę wejścia do nieznanego mi baru, do którego jak wcześniej powiedział mi Tom, swego czasu, często przychodził Harry. Ilość bójek wywołanych spożyciem alkoholu, skutecznie odciągnęła mnie od jego picia na całą resztę mojego życia.
- Bo, czekaj!
Moje dłonie mocno popchnęły ciężkie drzwi. Przeciskałam się miedzy ludźmi rozwijającymi swoje kontakty towarzyskie. Moje oczy desperacko wypatrywały chłopaka z kręconymi włosami. W tamtej chwili najmniej obchodziło mnie to, że moje wyznanie nie zostało odwzajemnione przez Harry'ego. Pragnęłam jedynie znaleźć go i powstrzymać, zanim zdąży zrobić coś głupiego.
W jednej chwili mój wzrok zawisł na dwóch wysokich mężczyznach. Wiedziałam, że to był Harry. Mimo, że jego miękkie loki ukryte były pod kapturem ciemnej bluzy, to jego postawna sylwetka, była czymś z czym byłam bardzo dobrze zaznajomiona. Duże dłonie zaciśnięte były na koszulce Scott'a ciągnąc go przy ścianie wąskiego korytarza w stronę wyjścia przy łazienkach. Byli praktycznie tego samego wzrostu, budowę ciała też mieli podobną, ale Scott był niczym w porównaniu z pięknym mężczyzną, który aktualnie mierzył go lodowatym spojrzeniem.
Podskoczyłam, kiedy Harry podniósł Scotta z jego pochylonej pozycji, tylko po to, by zaraz przycisnąć go z wielką siłą z powrotem do ściany. Ręka na moim ramieniu odwróciła moją uwagę od przerażającego widoku. Tom podążył za moim wzrokiem, dostrzegając swojego przyjaciela, niezważającego na nic, całkowicie skupionego na osiłku, którego ciągnął wzdłuż zaciemnionego korytarza. Ruszyłam za nimi, żaden z nich nie miał pojęcia, że ja i Tom tam jesteśmy. To znowu się działo. Harry znowu stracił nad sobą panowanie, tak samo jak w ogródku swojej mamy i wtedy, na ringu.
Drzwi ewakuacyjne otwarły się z hukiem uderzając o zewnętrzną ścianę. Zimne, nocne powietrze wypełniło wąski korytarz. Szłam za Tom'em, który szybko mnie wyprzedził. Nie zdążyłam całkiem wyjść z pubu, zanim Harry wymierzył mocny cios w brzuch Scott'a, na co ten zgiął się w pół i zachwiał na własnych nogach.
- Jesteś pierdolonym śmieciem. - wycedził przez zęby Harry - Jaki facet bije kobietę?!
Tom starał się wepchnąć mnie z powrotem do baru, powtarzając pod nosem, że nie powinien był mnie tam przywozić. Nie ruszyłam się z miejsca, nie mogłam oderwać wzroku od tego co działo się przede mną. Dłoń Harry'ego zacisnęła się na ramieniu Scott'a, przytrzymując go w miejscu, kiedy gwałtownie uniósł kolano wymierzając kolejny, bolesny cios w brzuch wytatuowanego mężczyzny.
- Błagam cię, Tom. Powstrzymaj go.
Stałam, cała się trzęsąc, kiedy chłopak, który potrafił być tak delikatny i opiekuńczy z wielkim impetem posyłał kolejne uderzenia na osłabionego już faceta, który przyprawił moją skórę o kilka siniaków. Scott wydawał się taki potężny, kiedy stał na przeciwko mnie. Teraz wcale nie przypominał tego samego człowieka, który był u mnie w pracy. Zwijał się z bólu i słaniał na nogach, kiedy pięść Harry'ego bez przerwy lądowała na jego szczęce.
Tom od razu posłuchał mojej prośby, chwytając bruneta za ramię i starając się go odciągnąć. Obserwowałam jak Harry odpycha go od siebie. Był zbyt zaabsorbowany chęcią sprawienia bólu swojemu przeciwnikowi, żeby zorientować się kto stara się go powstrzymać. Tym razem Scott otrzymał silne kopnięcie w ramię. Zawył z bólu, powoli staczając się w agonię. Nie zdziwiłabym się gdyby wyszedł z tego z kilkoma złamanymi kośćmi. Jeżeli w ogóle by z tego wyszedł. To w jaki sposób Harry się nad nim pochylał, było czymś przerażającym.
Nie dużo brakowało i to wszystko zaszłoby za daleko. Ruszyłam w stronę trzech mężczyzn, zdesperowana żeby coś zrobić, cokolwiek. Stanęłam w pół kroku, kiedy Tom zatrzymał mnie ręką i bezgłośnie powiedział, żebym się odsunęła.
- Wykończę cię, kurwa! - krzyknął Harry.
Dłonią zakryłam usta, żeby powstrzymać wydostające się z nich łkanie. Wściekłość bijąca od Harry'ego wywołała ciarki na całym moim ciele. Tym razem Tom był bardziej stanowczy.
- Stój! Harry, uspokój się, Bo się ciebie boi.
Znajomy odcień zieleni spoczął na mojej twarzy, kiedy Tom siłą odwrócił Harry'ego w moją stronę. Przez ułamki sekund wyglądał na kompletnie zagubionego, zanim jego rysy ponownie się zaostrzyły.
- Zabierz ją stąd. Nie chcę żeby na to patrzyła.
Gorączkowo pokręciłam głową, a ciemne fale opadły na moją twarz.
- Stracisz ją. Harry, stracisz najlepszą rzecz, jaka przydarzyła się w twoim życiu, jeżeli teraz nie przestaniesz!
Z kostek jego palców kapała krew. Jej czerwień symbolizowała niebezpieczeństwo. To co wszyscy dookoła mi powtarzali. Harry był niebezpieczny. Był kompletnie wyzuty z emocji, kiedy tępo wpatrywał się w moje oczy. Słowa Tom'a wyznaczyły jakąś niewidzialną barierę, która powstrzymywała Harry'ego od zadania kolejnego ciosu, który z pewnością pozbawiłby Scott'a przytomności. Podczas gdy uwaga Harry'ego została na moment odwrócona, ten znalazł sposobność ucieczki. Chwiejąc się podniósł z ziemi i niepewnym krokiem ruszył w kierunku głównej drogi. Przez cały ten czas Scott nie odezwał się ani słowem. Może wreszcie dotarło do niego, że nigdy nie wygra. Gdyby nie ja i Tom to z całkiem prawdopodobnym jest, że opuścił by to miejsce w czarnym worku.
Harry z całej siły przytrzymywany był, żeby tylko nie odwrócić się w stronę wytatuowanego mężczyzny. Tom mocno trzymał go za ramiona. Nie zniósłby widoku uciekającego Scott'a. Pragnął jedynie wyrządzić mu jak największą krzywdę. Nawet z dość odległego miejsca w którym stałam, słyszałam jak powtarzane jest moje imię. Tom starał się go uspokoić, zapobiec kolejnej fali złości, która w każdej chwili mogła nadejść.
Mijały kolejne minuty, czułam tylko strach. Słyszałam jak oddech Harry'ego powoli się uspokaja. Tom puścił jego ramiona, wtedy Harry na mnie spojrzał. Poczułam pogardę do samej siebie, kiedy zrobił krok w moim kierunku, a ja bezwiednie cofnęłam się, żeby nie mógł się zbliżyć. Chłopak z niepokojem spojrzał na Tom'a, który momentalnie stanął przy moim boku.
- Zabiorę ją do domu. - powiedział spokojnie Harry.
Instynktownie przesunęłam się za wysoką sylwetkę Tom'a, uciekając od zrozpaczonego wzroku mojego chłopaka. Zraniło go to. Bolało go, że czuje się bezpieczniejsza z kimś innym niż on.
- To chyba nie najlepszy pomysł, stary. Wydaje się jeszcze trochę roztrzęsiona. - Tom pochylił się do przodu, lekko ściskając ramiona Harry'ego, dodając mu otuchy.
Strach błysnął w jego zielonych oczach, kiedy głośno przełknął ślinę.
- Daj mi się z nią pożegnać. - powiedział cicho.
Poniósł swój wzrok na Tom'a, kiedy ja ciągle stałam osłonięta jego postawnym ciałem. Zmarszczył czoło, a jego głos stał się głębszy.
- Tom, ona nadal jest moją dziewczyną.
Poczułam się niemal tak, jakby stała tam nago, kiedy wysoka sylwetka zniknęła z przede mnie. Spuściłam głowę nie będąc przygotowana na taki bliski kontakt z osobą, która jeszcze chwilę temu kipiała złością. Łzy niebezpiecznie zadrżały przy końcach moich oczu, kiedy obserwowałam jak chłopak wyciera zakrwawione ręce w swoje jeansy. Chwilę później delikatnie uniósł moją brodę do góry.
Nie mogłam tego pojąć, wyglądał jak anioł. Błyszczące oczy, pełne, różowe usta. Jak nieokiełznana złość mogła wypływać od kogoś o tak zapierającym dech wyglądzie? Ostrożnie odsunęłam jego ciepłą dłoń od mojej twarzy. Podniosłam rękę i zsunęłam z jego głowy kaptur, uwalniając rozproszone wiatrem loki. Kiedy tak mu się przyglądałam z grozą odkryłam czerwone kropki na dekolcie białej koszulki, która wystawa spod bluzy.
Głośno przełknęłam ślinę, kiedy niepewnie pochylił głowę na co w odpowiedzi z łatwością odwróciłam wzrok. To nie był pierwszy raz, kiedy uchyliłam się od jego pocałunku. Harry zamarł w miejscu, a jego twarz wyrażała jedynie wewnętrzny ból. Po chwili poczułam jego ciepłe usta przy końcu moich. Nie musiał pochylać się bardziej, żeby jego wargi znalazły się przy moim uchu. Usłyszałam jego szept.
- Kocham cię, Bo.
Oddech uwiązł mi w gardle. Poczułam ciepło jego policzka przy swoim, kiedy przysunął się bliżej. Jego niespodziewane wyznanie wprawiło mnie w całkowite osłupienie.  Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś mówił coś z tak czystą emocją.
- Powiedz to. - szepnął błagalnym tonem - Proszę cię, powiedz, że mnie kochasz.
Ciarki przeszły po moim ciele, kiedy chwycił moją dłoń rozsmarowując na niej reszki krwi ze swoich palców. Ze strachem w oczach spojrzałam na Tom'a, który momentalnie ruszył w naszą stronę zaalarmowany moim niemym wołaniem. Harry cofnął swoją rękę w poczuciu porażki. Tom nie był w stanie zastąpić rozdzierającej pustki, kiedy delikatnie odsunął mnie od Harry'ego. Brązowe oczy starały się odszukać moje, którymi raz za razem wracałam na pięknego, zakrwawionego anioła.
- Idź i czekaj na mnie przy drzwiach.
Skinęłam głową i zrobiłam jak powiedział. Dotarłam za róg, ale zaraz przylgnęłam do ściany całym ciałem starając się usłyszeć ich dalszą rozmowę.
- Kurwa.. Straciłem ją.
Ślepo wsłuchiwałam się w ich wymianę zdań.
- Nie, nie... Ona jest po prostu w szoku. Nie martw się, dojdzie do siebie. - Tom starał się go pocieszyć.
- Boi się mnie, widziałem to w jej oczach. Nie chciała żebym ją dotykał.
- Bo da sobie radę. Jest silniejsza, niż jej na to pozwalasz.
Nastąpiła kilkusekundowa cisza.
- Kocham ją.
Chwyciłam zimną cegłę i zaczepiłam się za nią palcami, lekko wychylając głowę. Harry stał z opuszczoną głową, by po chwili spojrzeć na Tom'a. Głośne westchnięcie z urwanego oddechu wyrwało się z moich ust, kiedy jego wzrok powędrował prosto na moją twarz. Był rozdarty, nie miał pojęcia co ma teraz zrobić.
- Zadzwoń do mnie, jak będzie już w domu. Bezpieczna.
- Jasne.
- Dzięki, Tom. Za wszystko.
- Nie ma problemu.
Obserwowałam jak się żegnali. Harry z zaciekawieniem patrzył, jak wyłaniam się zza rogu w przypływie nagłej odwagi. Spotkałam się z Tom'em w połowie drogi. Chwycił moją dłoń i pociągnął mnie lekko w stronę samochodu.
- Chodź, Bo.
Ale ja nie mogłam odejść. Nie w ten sposób. Harry zbyt dużo czasu spędził szukając czegoś, na co nikt nie był wystarczająco odważny, by mu dać. Miłość. Wysunęłam palce z dłoni Tom'a na co usłyszałam jak zaskoczony woła moje imię.
Nie zareagowałam. Moje ciało samo decydowało co robi ruszając szybko w stronę postaci zostawionej w całkowitej ciemności. Kaptur ponownie został naciągnięty na kasztanowe loki. Tak bardzo pragnęłam zanurzyć w nich swoje palce. Błyszczące oczy cały czas obserwowały moje ruchy. Nie było najmniejszego sensu się teraz bać. Oplotłam ręką tył jego szyi i odetchnęłam ciężko, zanim pocałowałam jego rozgrzany policzek.
Tak szybko jak do niego podeszłam, tak szybko się wycofałam wracając do czekającego Tom'a. Wyciągnął dłoń w moim kierunku z uśmiechem na twarzy. Szybko zaakceptowałam jego gest i ruszyliśmy w stronę samochodu.  Odwróciłam głowę, by ostatni raz spojrzeć na wychodzącego właśnie z mroku wysokiego chłopaka.
- Kocham cię. - powiedziałam nie wydając z siebie dźwięku.
Wyraźny uśmiech, który pojawił się na jego ustach tknął w moim sercu powiew ciepła, kiedy cichym echem powtórzył moje słowa.

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 45.

__________________________________________________________________________
Poczułem na skórze powiew zimna, ciepło drugiej osoby, które było obecne przez całą noc gdzieś zniknęło. Wciąż jeszcze lekko zaspany, rękami starałem się odnaleźć obok Bo. Nie było jej, wtedy przypomniałem sobie wszystkie wydarzenia poprzedniego wieczora. Alkohol, krzyki, strach i siniaki na twarzy mojej dziewczyny. Nie mogłem dłużej się jej opierać, kiedy podczas snu mocno wtuliła się w moje ciało, delikatnie splotłem nasze palce, żeby odpędzić jej koszmary.
Gwałtownie usiadłem na łóżku, poranne światło przedzierające się przez zasłony paliło moje oczy. Serce zaczęło bić mocniej, kiedy rozejrzałem się po pokoju żeby ją znaleźć. Odsunąłem pościel i wstałem z łóżka, ruszając prosto do drzwi łazienki.
Żałowałem tego, że na nią krzyczałem, że ją przestraszyłem.
Zapukałem w drewnianą powłokę, czekając tylko kilka krótkich sekund zanim ją popchnąłem. Gdzie ona, do cholery jasnej, się podziała? Przecież nie mogła tak po prostu wyjść.
Byłem wściekły i pijany. Jej decyzja o tym, żeby nie poinformować mnie kto "odwiedził" ją w pracy, była dla mnie czymś kompletnie niezrozumiałym. Jak niby miałem ją chronić skoro o niczym mi nie mówiła? Kiedy zobaczyłem jej twarz, poprzedniego wieczoru, zdałem sobie sprawę że Dan mówił prawdę. Palant, prawie czerpał przyjemność z tego, gdy mówił mi, że to on stanął w jej obronie. Nie byłem w stanie nawet wyobrazić sobie tego, do czego mogło dojść.
Odgarnąłem włosy z czoła i ruszyłem do kuchni mając nadzieję znaleźć tam Bo. Pusto. Drzwi do salonu były otwarte. Chwyciłem się framugi i wetknąłem głowę do środka pokoju, żeby się rozejrzeć. Już miałem się cofnąć, kiedy kątem oka zauważyłem jej ciemne włosy. Siedziała na parapecie, kolana mocno przyciskając do klatki. Patrzyła tępo przez okno obserwując zabiegany świat na zewnątrz. Małymi dłońmi oplatała kubek podnosząc go właśnie do ust i ostrożnie sącząc parujący płyn.
Musiała wyczuć moją obecność, bo zaraz odwróciła głowę w moją stronę. Głębia jej niebieskich oczu zawisła na mojej twarzy. Jej buzia ciągle wyglądała na obolałą. Spuchnięta warga, siny policzek. Moja piękna, załamana dziewczyna.
- Zrobiłam ci herbatę... - powiedziała niepewnie i skinęła głową w moim kierunku.
Przyglądałem jej się, miała na sobie moją ciemną koszulę w kratę.
- Już pewnie wystygła. - kontynuowała - Ale nie chciałam cię budzić.
Nie odezwałem się, a ona przeniosła swój wzrok na mankiet przydługiego rękawa i zaczęła się nim nerwowo bawić. Chciałem ją przytulić, ale z niewiadomych mi powodów nie mogłem ruszyć się z miejsca. Zeszłej nocy słyszałem niezliczoną ilość razy jak płakała, jej łzy moczyły mój tors, kiedy cicho szlochała, ale nie mogłem nic zrobić. Bo wiele razy starała mi się zamydlić oczy, ale teraz całkiem się tego nie spodziewałem. Dlaczego mi nie powiedziała?
- Dzięki. - odparłem cicho.
__________________________________________________________________________

***

To już powoli robiło się śmieszne. Minęły dwa dni od naszej ostatniej rozmowy. Myślałam, ze Harry potrzebuje chwili przerwy, żeby ochłonąć bo komunikował się ze mną na poziomie minimalnym. Kiedy zobaczyłam jego samochód po wyjściu z pracy byłam na prawdę zdziwiona. Wiedziałam, ze chce mieć na mnie oko. 
Dan'a nie było w pracy, podejrzewam że bał się spotkania ze mną. Polazł do Harry'ego i powiedział mu o wszystkim za moimi plecami, a gdyby tego było mało to jeszcze wbrew mojej woli. Ale nie miałam zamiaru jeszcze dokładać sobie problemów. Miałam wystarczająco dużo na głowie w związku z zielonookim chłopakiem, który za wszelką cenę unikał mojego wzroku. 
Byłam zmęczona jego niedojrzałym zachowaniem. Tak, zataiłam przed nim pewne informacje, ale to co wyprawiał było po prostu głupie. Zamykał mnie w swoim bezpiecznym mieszkanku i mimo to nie mógł przemóc się żeby ze mną normalnie porozmawiać, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Nie miałam zamiaru dać nadal się ignorować. Nawet jeśli to oznaczało karczemną awanturę, trudno, niech nie oczekuje że kolejny dzień będę kluczyć koło tematu jak po polu minowym. 
Kręciłam się koło kuchni, po chwili oparłam się plecami o ścianę przy drzwiach w korytarzu. Kiedy chłopak wynurzył się z pomieszczenia natychmiast zastąpiłam mu drogę, odważnie stając przed jego wysoką sylwetką. Zrobiłam krok w bok, kiedy Harry próbował mnie wyminąć, nie pozwalając mu ruszyć się z miejsca. Zacisnął szczękę i zmarszczył brwi, a jego oczy lekko pociemniały. Był zły. Bez trudu wywoływał przytłaczające uczucie swoim wzrostem, dodatkowo przeszywając mnie palącym wzrokiem. Starał się mnie onieśmielić, ale przemogłam swój strach.
- Porozmawiaj ze mną. - powiedziałam.
Jego spojrzenie złagodniało na ułamek sekundy, nie spodziewał się mojej stanowczości. Wrócił do swojej poprzedniej postawy i znowu poruszył się żeby mnie ominąć.
- Odsuń się, albo ci pomogę. - rzucił niskim, przepełnionym groźbą głosem.
Dlaczego był taki oziębły?
- Nie dokładnie taką rozmowę miałam na myśli. - zmarszczyłam brwi.
Wiedziałam co zaraz się stanie, kiedy jego duże dłonie powędrowały na moją talię. Nie udało mu się, od razu odstawił mnie na ziemię, kiedy zaczęłam wykręcać się z jego uścisku. Zrobiłam krok do tyłu, żeby złapać równowagę, zanim całkiem zmniejszyłam dystans między nami, chwytając go za ramiona i odpychając do tyłu. 
- Przestań! - ledwo powstrzymywałam płacz - Przestań się tak zachowywać! Nie traktuj mnie jak małe dziecko, które za każdym razem możesz po prostu podnieść i odsunąć na bok, kiedy nie masz ochoty ze mną rozmawiać.
Moja klatka unosiła się i opadała w zawrotnym tempie. Harry nie zwrócił na to uwagi. Mocno zacisnęłam oczy, kiedy przeszedł obok mnie, lekko trącając moje ramię. Czułam jego rosnące poirytowanie, kiedy ruszyłam za nim do salonu. Siedział na kanapie. 
W niedowierzaniu obserwowałam jak sięga po pilota i włącza telewizor. Zmieniał kanały kilkakrotnie, aż w końcu zaczął oglądać jakiś mecz. No chyba sobie żartował...
- Harry.
Zmarszczka na jego czole znacznie się pogłębiła, kiedy wlepiał nieobecny wzrok w ekran telewizora. Stanęłam przed nim zasłaniając ten jakże interesujący widok. 
- Nie jesteś przezroczysta. - odparł.
- Mam to gdzieś. - rzuciłam surowym tonem.
Głos dobiegający z elektrycznego pudła zdawał się irytująco dudnieć, kiedy czekałam na jakąkolwiek reakcję. Jego chłodny wzrok spoczywał na moim ciele, dopóki nie odwróciłam się wyłączając telewizor. 
- Porozmawiaj ze mną. 
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?! - krzyknął nagle.
Serce mocniej zaczęło mi bić, kiedy podniósł głos, fatalnie przygotowałam się do odpowiedzi na to pytanie.
- Bo chciałam cię chronić! Jeden jedyny raz to ja chciałam cię obronić. Zagroził, że cię zabije jeśli komukolwiek powiem.
Moje ciało nie współpracowało ze mną tak jakby chciała, łzy zaczęły kapać z policzków i gdy tylko je poczułam momentalnie wytarłam twarz. Kiedy Harry podniósł się z miejsca zrobiłam krok w tył, przestraszyłam się. Drogę zablokowała mi półka z telewizorem. Nie pojmowałam tego, jak bardzo przerażający mógł być Harry, jeśli tylko chciał. 
- Sam mogę o siebie zadbać! Czego z pewnością nie można powiedzieć o tobie! - odciął się.
Zapłakałam głośniej ze zdenerwowania. Jak on śmiał. Doskonale radziłam sobie sama, zanim pojawił się w moim życiu. Harry potrafił być czasami takim dupkiem. 
- Nie powiedziałam ci, bo nie mogłam znieść myśli, że cokolwiek może ci się stać! - wrzasnęłam - Na litość boską, Harry. Nie powiedziałam ci, bo cię kocham! 
Słowa wydarły się z moich ust, zanim miałam szansę przemyśleć ich konsekwencje. Jego oczy były szeroko otwarte, kiedy wpatrywał się we mnie z drugiego końca pokoju. Cisza, która zapanowała była przytłaczająca, moja dolna warga drżała niebezpiecznie. Przełknęłam gulę formującą się w moim gardle i spanikowanym wzrokiem rzuciłam w stronę drzwi. Wybiegłam na korytarz i chwyciłam swoją torebkę, pozostałe rzeczy, które starałam się do niej wrzucić wypadały z trzęsących się rąk.
Harry stanął w drzwiach starając się sklecić jakieś sensowne zdanie. Wybawiłam go z opresji. 
- I..idę do domu. - wyjąkałam cicho.
Niezdarnie potknęłam się o własne stopy, kiedy ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Właśnie wtedy Harry postanowił się łaskawie ze mną porozumieć.
- Bo.
Zaklęłam pod nosem na głos jego ochrypłego szeptu, słyszalnego tuż za mną. Szarpnęłam drzwi, które otwarły się tylko częściowo. Spojrzałam na srebrny zamek z łańcuszkiem, który blokował ich szersze uchylenie. Łzy kapały na moją koszulkę, kiedy zatrzasnęłam drewnianą powłokę, pospiesznie siłując się z metalowym zabezpieczeniem. 
Chwilę później stałam na zewnątrz. Ciemne drewno stanowiło barierę między mną a Harrym. Ledwo dotarłam do połowy schodów, kiedy wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem. Opadłam z sił i usiadłam na schodku. Co, do diabła, się właśnie wydarzyło? Wyznałam mu miłość i uciekłam. Nie byłam w stanie pozbierać myśli. Miałam w głowie totalny bałagan. Mój rozbiegany umysł torturował mnie jednym pytaniem. Dlaczego nie odpowiedział? Czemu nie powiedział, że mnie kocha?
Dźwięk otwieranych drzwi przywołał mnie do teraźniejszości. Szybko otarłam dowód moich rozdartych emocji i odwróciłam głowę do tyłu. Harry stał na górze schodów desperacko wpatrując się w moją twarz.  Ściągnęłam ramiona, kiedy ruszył w moją stronę. Zmusiłam się żeby wstać, niechętne do współpracy nogi powiodły mnie wzdłuż chodnika. Chciałam znaleźć się jak najdalej mieszkania, z którego właśnie wyszłam. 
- Bo! - usłyszałam jego krzyk - Bo, poczekaj! 
I po raz drugi w przeciągu kilku ostatnich dni, uciekłam od niego. 

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 44.

Nie wychodziłam z łóżka przez dwa ostatnie dni, jedyne czego chciałam to zostać tam, bezpiecznie otulona pościelą. Kiedy wreszcie odważyłam się podejść do lustra i oszacować obrażenia na mojej twarzy, widok niemal wbił mnie w ziemię. Dolna warga wciąż była mocno opuchnięta, a linia szczęki naznaczona ciemnym siniakiem. To, że moje policzki znowu stały się mokre, nawet mnie nie zdziwiło. Łzy nie wysychały z nich przez ostatnie dni. Poczułam przeszywający ból, kiedy lekko wyprostowałam przed sobą ręce. Były pokryte  różnych rozmiarów plamami, które najczęściej miało szarawo-siny kolor.
Podskoczyłam lekko, gdy usłyszałam wibrację telefonu na drewnianej półce stojącej obok łóżka. Chwyciłam urządzenie w drżące palce i zamarłam, kiedy nazwa dzwoniącego wyświetliła się na ekranie. Wzięłam głęboki oddech, żeby przygotować się do rozmowy. Musiałam się uspokoić.
- Bo?
- Cześć, Harry. - odezwałam się cicho.
- Nie powiedziałaś mi wczoraj, że nie czujesz się najlepiej. - od razu przeszedł do rzeczy - Byłem dzisiaj po ciebie w pracy i Poppy powiedziała, że dzwoniłaś, że jesteś chora.
- Cholera, przepraszam Harry. Powinnam napisać ci SMSa. - odpowiedziałam szczerze, nawet nie pomyślałam, żeby go uprzedzić.
- Jak się czujesz? - jego głos brzmiał jakoś inaczej, to nie był ten sam łobuzerski ton co zwykle.
- Już w porządku, dziękuje.
- Później do ciebie przyjadę. - powiedział zdecydowanie.
Jego słowa spowodowały panikę w moim umyśle. Ostatnią rzeczą jakiej chciałam to to, żeby do mnie przyjechał. Nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie.
- Nie, nie. Dzisiaj czuję się już o wiele lepiej. Nie musisz mnie odwiedzać. - rzuciłam szybko na jednym wydechu.
- Nie obchodzi mnie to. I tak przyjadę. - powaga i siła jego głosu wywołały ciarki na moich plecach.
- J...ja... Ja przyjadę do ciebie. - odparłam cicho.

***

Stwierdziłam, że pomysł spotkania u Harry'ego zadziała na moją korzyść. Miałam więcej na czasu na przygotowanie się, poza tym mogłam wyjść kiedy chciałam. Stanęłam ostatni raz przed lustrem. Mój widok przyprawiał mnie o mdłości.
Nie ważne jak wiele warstw makijażu nałożyłam na twarz, ciemne siniaki i tak prześwitywały. Nie miałam pojęcia jak zakryć małe rozcięcie na mojej wardze, kosmetyk którego potrzebowałam chyba jeszcze nie istniał. Moje oczy były lekko opuchnięte od płaczu, który nie pozwalał mi zaczerpnąć odrobiny snu. Byłam w rozsypce. 
Ostatni raz rzuciłam wzrokiem na swoje odbicie zanim chwyciłam kurtę i torebkę. Moja mama była zaskakująco spokojna, kiedy zajmowała się opatrzeniem ran na mojej twarzy. Przeczuwałam, ze to poniekąd ja byłam powodem tego, że właśnie zawód pielęgniarki wybrała na swoją karierę zawodową. Jako dziecko nie było dnia, żebym nie obiła sobie łokci, albo zadrapała kolana. Bez przerwy potykałam się o różne rzeczy, więc wymówka że wpadłam na drzwi, była całkiem wiarygodna. 
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek autobusu sygnalizującego przystanek. Poczułam się słabo rozpoznając znajomą ulicę. Wstałam ze swojego miejsca, ciasno przytrzymując ramiona przy sobie, żeby nie otrzeć się bolącymi ranami o żadnego pasażera w zatłoczonym pojeździe komunikacji miejskiej. 
Podziękowałam kierowcy i zeskoczyłam ze stopnia autobusu na chodnik. Mimo, że jak najbardziej chciałam opóźnić moment spotkania z Harry'm, to ciemna noc zaczynała mnie przerażać. Powietrze było ciepłe, ale nie miałam ochoty spędzić samotnie w mroku ani chwili dłużej, widok wysokiej męskiej sylwetki wwiercał się w moją wyobraźnie. Ruszyłam szybkim krokiem wzdłuż chodnika.
Wiedziałam, że będzie na mnie czekał. Schody do jego mieszkania okazały się prawdziwym wyzwaniem. Przeczesałam ręką włosy pozwalając, żeby nieco opadły na posiniaczony policzek. Zawahałam się lekko, zanim zapukałam do drzwi frontowych mieszkania Harry'ego. Kilka sekund później usłyszałam jego kroki po drugiej stronie solidnej, oddzielającej nas drewnianej bariery. Otworzył je szybko. Popatrzył na mnie przez chwilę w ciszy, po czym spuścił wzrok i odsunął się na bok, umożliwiając mi wejście do środka. Harry stanał tyłem zamykając drzwi. Nerwowo bawiłam się ramiączkiem torebki, słysząc tylko jego głęboki oddech, jakby przygotowywał się żeby stanąć ze mną twarzą w twarz. Kiedy to w końcu zrobił, nie trudno było dostrzec bólu w jego zimnych oczach, które wędrowały po moich rysach. Jego loki sterczały w różne strony, a zazwyczaj różowe usta przybrały bledszą barwę. Mocniej ścisnęłam pasek torebki, kiedy powoli uniósł dłoń i odgarnął ciemne fale włosów, które zasłaniały mój policzek. Obserwowałam jak lekko przekrzywia głowę w bok, żeby mieć lepszy widok. Jego spojrzenie było przepełnione smutkiem, gdy długie palce ostrożnie poniosły mój podbródek. 
Był taki cichy. Nienormalnie cichy. To było straszne.
- Co ci się stało? - prawie wyszeptał. Modliłam się żeby to nieuchronne pytanie nigdy nie wydostało się z jego ust. - Starałaś się to ukryć. - przejechał kciukiem po siniaku, gdzie nałożyłam najgrubszą warstwę makijażu. 
Starałam się odwrócić twarz, ale pewny dotyk Harry'ego mi na to nie pozwolił. Opuszkami palców delikatnie dotknął mojej dolnej wargi. 
- Nie chciałam cię martwić. Upadłam... to był wypadek. - odparłam.
Bardzo trudno było mi mierzyć się z jego przenikającym spojrzeniem. Zimny, zielony kolor jego oczu, zaczął konsekwentnie ciemnieć. Zmarszczył brwi, jego szczęka zacisnęła się w odpowiedzi na moje słowa. Złość. 
Moje ręce zaczęły coraz bardziej się trząść, kiedy przeniósł swój dotyk z mojej twarzy i zbliżył się całkowicie zmniejszając dystans między nami. Ledwo oddychałam, gdy poczułam jego usta na skórze mojej szyi. Stykaliśmy się klatkami, kiedy przeniósł je do mojego ucha. 
- Chyba nie myślisz, że jestem na tyle naiwny żeby uwierzyć w to gówno, prawda? - wyszeptał ochrypłym głosem. 
Rozchyliłam usta, a moje oczy bezwiednie otwarły się szerzej. Harry wiedział.
Odsunął się na tyle, że zachowałam swoją przestrzeń osobistą, jednak jego wzrost nadal całkowicie nade mną górował wywołując przytłaczające uczucie. 
- Nie wiem co mnie złości bardziej. Fakt, ze nie powiedziałaś mi sama... czy to od kogo się dowiedziałem. - na jego twarzy pojawił się grymas. 
Jego słowa zawisły w powietrzu, nie byłam w stanie się odezwać. Zaschło mi w ustach, otworzyłam je żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęłam.
- Bo, zostałaś zaatakowana. - zabrzmiał jego niski głos - On cię, kurwa uderzył! 
Nagła zmiana głośności jego wypowiedzi sprawiła, że podskoczyłam w miejscu. Jakby nacisnął jakiś niewidzialny spust, z moich oczu natychmiast wylały się łzy, okraszone cichym łkaniem. Nadal staliśmy w korytarzu. To miejsce kojarzyło mi się z niezliczoną ilością pocałunków skradzionych sobie nawzajem, kiedy Harry wciągał mnie do siebie do mieszkania.  Ta sytuacja była tak inna, diametralnie różniła się od naszych wcześniejszych przywitań. Spojrzałam na chłopaka stojącego przede mną, blokującego drzwi.
- Wiesz kto mi powiedział?
Stałam w ciszy obserwując jak zieleń jego oczu powoli trawi niezmierzona ciemność. Byłam wstrząśnięta tym w jak krótkim czasie może przejść od delikatnych dotyków do surowych słów. 
- Ten jebaniec z twojej pracy, Dan. - powoli tracił nad sobą panowanie.
Kiedy dotarła do mnie ta informacja, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że Harry wcale nie rozmawiał z Poppy, ale z Dan'em. Skrzywiłam się, kiedy wysoka sylwetka chłopaka przeszła tuż obok mnie. Momentalnie ruszyłam za nim, ale stanęłam w bez ruchu kiedy dotarłam do kuchennych drzwi. Stał przy zlewie, miał opuszczoną głowę. Mięśnie na jego plecach napięły się, kiedy mocno chwycił kant kuchennego blatu.
- Muszę się napić. - wymamrotał sam do siebie.
Moje serce przeszedł dziwny ból, kiedy obserwowałam jak odwraca się i chwyta butelkę wódki, stojącą z boku i wypełnia przezroczystym płynem szklankę. Mój puls wprawił całą skórę w drżenie. Tylko raz wcześniej widziałam Harry'ego pijanego. Wtedy kiedy musiałam się nim zająć, opatrując jego rany po bójce z Jake'iem. Był wtedy zabawny, wesoły, zachowywał się trochę jak dziecko. Tym razem było inaczej, kierowała nim złość i to mnie przerażało.
Kiedy z trzaskiem odstawił pustą szklankę na blat zrobiłam niepewny krok w tył. Harry odwrócił się szybko w moją stronę. Wpatrując się we mnie ciemnym wzrokiem zaczął iść w moim kierunku. Nie wiedziałam co mam robić, więc.. uciekłam.
Nogi szybko zaprowadziły mnie wzdłuż korytarza, do sypialni Harry'ego. Krzyczał na mnie. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, spanikowałam kiedy usłyszałam za nimi ciężkie kroki. Łzy ciurkiem spływały po moich policzkach, kiedy pospiesznie ruszyłam w stronę łazienki i zamknęłam drewnianą powłokę, odgradzając się od rozwścieczonego, pijanego anioła, który bardziej przypominał teraz zwierzę.
Chwilę później usłyszałam jak jego pięści z całej siły uderzają o drewnianą powłokę. Z sekundy na sekundę dźwięk wydawał się głośniejszy, jakby wyładowywał swoją złość na Bogu ducha winnym drewnie. Zakryłam dłonią usta, żeby zagłuszyć wydostające się z nich odgłosy płaczu. 
- Bo, otwórz drzwi. 
Nie wiedziałam jak długo jeszcze będą w stanie wytrzymać te nieszczęsne drzwi, dlatego odsunęłam się od nich idąc w tył i oddalając się od przerażającego głosu Harry'ego. Weszłam do wanny i automatycznie podkuliłam nogi pod klatkę piersiową. Moje palce chwyciły cienki materiał zasłonki prysznicowej i zaciągnęły ją nad wanną, starałam się za wszelką cenę odgrodzić od chłopaka kipiącego gniewem. Nie przestawał. Odnalazłam słuchawkę prysznica i odkręciłam wodę. Była zimna, odbijała się od mojej skóry przesiąkając przez ubrania. Chciałam jedynie przestać słyszeć jego głos. 
- Bo? - krzyknął pytającym tonem.
Nastało kilka chwil ciszy.
- Bo, otwórz te pierdolone drzwi! - wrzasnął nagle.
To było ostatnie co powiedział, zanim ciężkie drzwi ustąpiły pod naporem jego silnego ramienia. Cienka zasłona została momentalnie odciągnięta. Modliłam się żeby zniknąć, żeby mnie nie zauważył. Zaryzykowałam i spojrzałam w górę na mojego chłopaka. Stał z rozchylonymi ustami absorbując widok przerażonej dziewczyny skulonej w jego wannie. Harry przeciągnął swoją koszulkę przez głowę i rzucił ją na ziemię. Z trudem złapałam powietrze, kiedy poczułam jak duże dłonie ostrożnie przesuwają mnie do przodu. Chwilę później z powrotem przyciągnął mnie do siebie, umieszczając między swoimi udami. Moje plecy zostały trwale przytulone do jego nagiego torsu. Zdziwiłam się kiedy poczułam jak opiera głowę o moje ramie. 
- Nadal jestem na ciebie zły. - powiedział cicho.
- Wiem. 
Siedzieliśmy pod wodą, jak mi się wydawało kilka godzin. Podczas tej kojącej ciszy cały czas w mojej głowie kołatało się jedno pytanie, które w końcu wydostało się w postaci szeptu.
- Co masz zamiar zrobić? 
Myślał nad odpowiedzią.
- Jeszcze nie wiem. - przyznał. 
- P..proszę cię, nie...
Przerwałam w połowie zdania, kiedy mocniej  oplótł mnie rękami, przyciskając do swojego ciała raczej w złości, niż z miłości.
- Nie ty będziesz o tym decydować. - ostry głos Harry'ego przeciął powietrze - Nie masz żadnego wpływu na to, co zrobię. 
Załkałam cicho, w jego głosie nie było ani krzty ciepła.  Kiedy nie odpowiedziałam potrząsnął moimi ramionami.
- Rozumiesz?! - rzucił szybko.
- T..tak. - odpowiedziałam słabo.
Woda kapała z moich ubrań, kiedy Harry postawił mnie na nogi. Chwycił mnie za rękę i pomógł wyjść z wanny. Stanęłam na przeciwko niego i obserwowałam jak sięga po ręcznik i wyciera swoje mokre loki. Pojedyncze krople opadły na jego opaloną skórę. Po chwili wręczył mi miękki materiał, którym osuszyłam  swoje włosy i przerzuciłam je za jedno ramie. Stał i przyglądał mi się przez chwilę, zanim jego długie palce odpięły guzik moich mokrych jeansów. Jego pełne poirytowania mruknięcie wypełniło przestrzeń, kiedy się odsunęłam. Jęknęłam z bólu, gdy chwycił mnie za przedramiona dokładnie w miejscach, gdzie uformowały się siniaki. 
Zaciekawione zielone oczy wpatrywały się w moją twarz, zanim chwycił przemoczoną bluzę i ściągnął z moich rąk. Ledwo dotknęła ziemi, kiedy chwycił końce koszulki z długim rękawem, którą miałam na sobie i przeciągnął ją przez moją głowę. Delikatnie złapał mnie za nadgarstki i wyprostował moje ręce. Przygryzł dolną wargę, kiedy zauważył ciemne siniaki pokrywające moją skórę. Mocno zacisnął oczy w których widziałam tylko ból. Uklęknął i zaczął rozwiązywać moje buty. Stałam boso w całkowitym bezruchu, kiedy drugi raz sięgnął do zapięcia moich spodni, żeby je zdjąć. 
Nie protestowałam już, po prostu stałam w samej bieliźnie, cała mokra. Trzęsłam się z zimna, kiedy odpiął mój stanik, majtki za chwilę znalazły się wokół kostek. Stałam przed nim już całkiem nago. Jego chłodny wzrok przejechał po całym moim ciele nie wyrażając najmniejszej emocji, kiedy odpinał swój pasek. Palce szybko poradziły sobie z guzikiem i rozporkiem, zanim opuścił je wzdłuż swoich nóg. Jego bokserki sekundy później powędrowały tą samą drogą. Oplótł ręcznik wokół swojej talii i po prostu wyszedł. Zostawił mnie samą, dygocącą w łazience. Zakryłam piersi rękami i płakałam. 
Kiedy weszłam do jego pokoju właśnie naciągał na siebie szare dresy. Obserwowałam jak wspina się na łóżko. Spotkaliśmy się wzrokiem, gdy mocniej przycisnęłam ręcznik, którym się okryłam do piersi. Jego oczy nie wyrażały nic, żadnych najmniejszych uczuć. Ruszyłam do jednej z szafek z ubraniami. Poczułam bezgraniczną pustkę rozdzierającą moje wnętrze, kiedy chłopak po prostu opadł na łóżko. Nic nie pozostało z tego Harry'go, o którym myślałam w każdej wolnej części dnia. 
Szlochając cicho przeciągnęłam jeden z jego t-shirtów przez głowę. Moje palce chwyciły jakąś parę bokserek i wciągnęły na moje nogi. Odwróciłam się w stronę łóżka i zobaczyłam jak Harry unosi się na łokciach i odkrywa część pościeli. Poczułam iskrę nadziei i podeszłam do łóżka. Wspięłam się i przykryłam kołdrą. Wzdrygnęłam się, kiedy przysunął mnie do swojego ciała.
- Ogrzej mnie. 
Jego słowa wbiły się w moje serce, jak sztylet. Były chłodne i pozbawione wyrazu. Znowu zaczęłam płakać, kiedy przekręcił mnie zgodnie ze swoimi potrzebami. Nie byłam dla niego niczym więcej, jak tylko źródłem ciepła. Moja ręka spoczęła na jego torsie, łzy spływały po jego skórze. Nie zrobił nic, żeby mnie pocieszyć. 
Nie wiem jak długo tak leżałam, wykończona brakiem snu przez ostatnie dni. Osoba od której oczekiwałam wsparcia całkiem się ode mnie odcięła. Poruszyłam się ostrożnie spoglądając w górę na przepięknego mężczyznę. Jego ciemne loki lśniły w małym świetle, pochodzącym z lampki ustawionej na nocnym stoliku. Normalnie nie zostawiał włączonego światła na noc. Zasypiał w kompletnej ciemności, tym razem jednak pokój był lekko oświetlony. Harry wiedział, że nadal jestem przerażona tym co się wydarzyło. Mrok nie pomógłby mi w opanowaniu tego uczucia, więc może zostawił tę lampkę dla mnie. 
Jego oczy były zamknięte, długie rzęsy spoczywały na górze policzków, kiedy delikatnie przejechałam dłonią po jego piersi przenosząc ją na mocno zarysowane kości obojczyka. Ledwo dotknęłam loków spoczywających na jego czole, kiedy chwycił mój nadgarstek i odsunął od swojego ciała. 
- Proszę cię, Harry... - załkałam.
Nasza skóra miała ze sobą kontakt, ale nie pozwolił mi się dotknąć. Nie tak jakbym chciała.
Zadrżałam w oczekiwaniu na jakikolwiek gest. Na cokolwiek co sprawi, że nie będę czuła się taka samotna. 
- Zrobiłam to dla ciebie. - szepnęłam.
Zamknęłam oczy w poczuciu kompletnej klęski i oparłam głowę o jego tors, prosząc w duchu jedynie o odpłynięcie w nieświadomości. Zaczęłam zapadać w głęboki sen, a chęć wplecenia palców w jego dużą dłoń mogła zostać tylko sennym marzeniem.